środa, 29 grudnia 2010

Tom I - Rodział 6

Opuszczona willa

Luna wskoczyła do pokoju przez otwarte okno, zatrzymała się na parapecie starając się odzyskać oddech, była wykończona po szaleńczym biegu. Dostała niepokojąca wiadomość od Ami i prośbę skontaktowania się z Usagi. Ami zwykle chłodna i opanowana była zdenerwowana ale Lunie zdawało się, że poczuła coś jeszcze. Podniecenie. Tak to musiało być to. Wygląda na to, że po kilkunastu dniach bez jakiejkolwiek informacji udało im się posunąć w poszukiwaniach do przodu. Luna zastanawiała się co też to może być. Ami kategorycznie stwierdziła, że nie powie nic do momentu gdy wszystkie dziewczęta nie będą obecne. Luna nie naciskała, naglące spojrzenie Ami całkowicie jej wystarczyło. Skontaktowała się z Rei, potem z Minako, która miała się spotkać z Mako-chan i zapewniła kotkę, że jest w pobliżu domu swojej przyjaciółki i jak się spotkają to natychmiast udadzą się na miejsce spotkania. Luna w kilku słowach przekazała jej instrukcje od Ami gdzie mają się udać. Było to dość skomplikowane - miejsce to mieściło się gdzieś na przedmieściach i Luna nie wiedziała gdzie to dokładnie jest, mimo iż Ami przysięgała, że trafią tam bez problemu. Minako tylko skinęła kotce głową i zapewniła, że sobie poradzą. Jedynym problemem pozostała Usagi. Nie odpowiadała na wezwania Ami, dlatego kotka sama zdecydowała się udać po nią osobiście. Opanowała ciekawość i chęć pojawieniu się tam na miejscu razem z Ami i dała się w przeciwną stronę. Miała nadzieję spotkać dziewczynę w domu. Luna rozglądnęła się po pokoju. Nie było w nim nikogo. Odetchnęła głęboko, pragnąc pozbyć się irytacji, która coraz bardziej w niej narastała. Przebiegła szybko przez uchylone drzwi na korytarz, przystanęła i nasłuchiwała przez chwilę. Żadne dźwięki nie dobiegała z wnętrza domu. Luna najpierw sprawdziła piętro a następnie udała się na parter. Tu również nie było nikogo. Cichy dźwięk szkła wybawił kotkę na niewielki taras na tyłach domu.
- Gdzie ty...- Luna urwała w pół zdania i zastygła z przerażenia, zza fotela pojawiła się twarz mamy Usagi, w ostatniej chwili udało się Lunie uskoczyć i schronić za donicą stojącą tuż obok na ziemi. Haruna popatrzyła w stronę drzwi tarasowych zza których dobiegł do niej głos. Ściągnęła lekko brwi, odłożyła gazetę na pobliski stolik, obok filiżanki, której odgłos postawienie jej na porcelanowym talerzyku sprowadził tu Lunę i skierowała się w stronę drzwi.
- Halo...? Jest tu kto...? ChibiUsa to ty? - Haruna rozglądała się już po przytulnie urządzonym salonie . Luna upewniwszy się, że jej nie zobaczy ostrożnie wysunęła się ze swojej bezpiecznej kryjówki i przemknęła szybko przez ogród, okrążyła dom i wybiegła na ulicę. Pomyślała, że tym razem jej się udało ale jakby nie patrzeć to była jej najpoważniejsza wpadka od kiedy pojawiła się w domu Usagi. Mieszkała już tam kilka lat i nigdy jeszcze nie zdarzyło się być tak blisko odkrycia. Przez chwilę wyobraziła sobie jakby to było gdyby Haruna ją przyłapała. Na samą myśl zachciało jej się śmiać. Oczywiście nie byłby to koniec świata, zawsze można było zmodyfikować pamięć Haruny aby zapomniała o tej dość niecodziennej sytuacji ale Luna nie była tak skora do modyfikowania pamięci, w przeciwieństwie do ChibiUsy, której szło to dość sprawnie. Luna szybko przeszukała kilka miejsc gdzie mogła się znajdować Usagi. Nie było jej ani na pobliskim skwerze, parku czy w pobliskich sklepach. Luna jeszcze raz wróciła do pokoju i przeszukała go dokładnie czy jej towarzyszka nie zostawiła jakiejś informacji gdzie się udała. Jedna rzecz tylko podniosła Lunę na duchu, nie było też komunikatora. Wszystko wskazywało na to, że Usa miała go przy sobie i w każdej chwili powinna odpowiedzieć na wezwanie. Nie było sensu jednak na to czekać. Luna skoczyła i zgrabnie obróciła się w powietrzu, zaraz potem na podłogę upadł niewielki misternie zdobiony komunikator, Luna szybko połączyła się z Ami.

- Znalazłaś ją?- zapytała zniecierpliwiona Ami. - Czekamy tylko na was. -
-Nie, i nie wiem gdzie może być. Szukałam i w domu, na skwerze, w parku...Nie odpowiedziała też na komunikator - powiedziała zrezygnowana Luna.
Ami cicho westchnęła a Lunie zdawało się, że któraś dziewczyna cicho zaklęła.
-Co robimy?-
-Chyba nie powinnyśmy czekać żeby zobaczyć to miejsce- powiedziała Luna - Lepiej, żeby nie zobaczyła go jedna z nas niż żadna.-
-Racja. No i nie wiemy czy będzie okazja przyjrzenia się temu później, kiedy będziemy wszystkie. To czekamy na Ciebie, Luna. - Ami rozłączyła się.
Luna zniknęła komunikator i wybiegła w stronę zachodzącego słońca. Po 20 minutach dotarła na wskazane miejsce przemknęła pod zniszczonym płotem i zagłębiła się w las znajdujący się za nim. Poszycie było gęste i nie przepuszczało dużo promieni słonecznych, toteż panował tu półmrok. Po chwili pomiędzy drzewami zamajaczyła stara, rozpadająca się willa.