niedziela, 24 maja 2009

Tom I - Rozdział 2

Przyjaciele

Mając w pamięci ostanie dni, nic nie zapowiadało tak nagłej zmiany pogody, tuż po przebudzeniu, ciągle zaspanym wzrokiem, Usagi rozglądnęła się po pokoju, było zdecydowanie ciemniej niż zwykle. Prawą ręką sięgnęła pod poduszkę a gdy poczuła znajomy chłód sprawnie wyciągnęła broszkę. Teraz gdy oczy przyzwyczaiły się do pół mroku mogła się jej dokładnie przyjrzeć, chociaż na pamięć znała jej wygląd, szczupłymi palcami przesunęła po ozdobnej powierzchni broszki, wyczuwając każdą wypukłość, zawahała się chwilę, po czym otworzyła ją. Tym razem bez namysłu zarysowała palcem wskazującym kontury, w miejscu gdzie po wypowiedzeniu formuły pojawia się gwiazda. Usagi zamknęła oczy, zastanawiała się ile czasu upłynęło od ostatniej batalii. Dni? Tygodnie? Miesiąc? Myślała, że gdy Chaos został pokonany ona sama będzie mogła odetchnąć, zatracić się w codzienności, cieszyć się przyjaźnią, miłością. Los podarował jej tyle szczęścia, nie chciała tego stracić, a zawsze gdy rozpoczynała się nowa walka pojawiał się ten wszechogarniający strach. Początkowo zawsze przed nieznanym, który później materializował się w konkretniej postaci, na końcu, niepostrzeżenie wkradała się jego najgorsza odmiana - obawa o innych, przed ich bólem, cierpieniem...śmiercią. Usagi nerwowo przycisnęła broszkę do siebie, pod zaciśniętymi powiekami w szaleńczym tempie pojawiały się najboleśniejsze wspomnienia, tak wyraźnie w chwilach najmniejszego zwątpienia. Usagi nerwowo przewróciła się na bok, zaciągając na głowę kołdrę. Nie lubiła tych momentów, zawsze starała się zepchnąć bolesne wspomnienia na bok, pozwalając aby ciepły promyk miłości rozlał się po duszy, ciągle jednak czuła, że gdzieś tam w najodleglejszym jej zakamarku czekają na chwilę słabości.
- Usagi, wstawaj już, jesteśmy spóźnione-
Drobna dłoń Usagi wysunęła się spod kołdry, chwilę później duże niebieskie oczy spojrzały na czarną kotkę. Długi ogon Luny spokojnie wił się w powietrzu, trochę zrezygnowanym wzrokiem spoglądała na swoją towarzyszkę.
- Spotkanie u Rei? - zapytała niepewnie a widząc kiwnięcie głową kotki szybko zerwała się z łóżka. Wciąż powtarzając zapomniałam wybiegła do łazienki.
Nieśmiały błysk światła zwrócił uwagę Luny, kotka ostrożnie ku skotłowanej pościeli - natychmiast rozpoznała wystający spod kołdry fragment broszki. Niezdarnie zamknęła wieko. Kilka świetlistych promyków zatańczyło na złotej powierzchni, sprawiając wrażenie jakby silne źródło światła padło na jej powierzchnie, Luna gwałtownie odwróciła się w kierunku okna ale niebo wciąż było zasnute ciemnymi chmurami, kocie oczy zwęziły się, powtórnie spojrzała na broszkę. Nic już nie pojawiło się na jej powierzchni.


***

Usagi wychodziła właśnie po schodach na Hikawa Shrine, gdy zaczął padać deszcz, na placu przed domem Rei pojawiły się już ogromne kałuże deszczu. Przechodząc obok jednej z nich Usagi spojrzała na swoje odbicie, zniekształcona, przez krople padającego deszczu, powierzchnia wodnego lustra, lekko falowała, jednak dziewczyna z łatwością rozpoznała swoje rysy a błękitne oczy kontrastowały z szarym niebem. Usagi odeszła właśnie, kilka kroków, gdy coś przykuło jej uwagę, zachęcona nieznanym wewnętrznym przeczuciem spojrzała powtórnie w kierunku kałuży, gdy to uczyniła, dojrzała jak z powierzchni wody znika czarna bezkształtna masa, odwróciła się gwałtownie gdyż pouczyła na karku zimny oddech, nikogo jednak nie było. Usagi starła kilka kropel deszczu z czoła i wbiegła do domu przyjaciółki.
Pośrodku pokoju, wokół niewielkiego stolika, siedziała czwórka jej najbliższych przyjaciół, Usagi dołączyła do reszty cichych towarzyszek, każda z nich zdawała się błądzić we własnych myślach, jakby próbowały rozwiązać najtrudniejszy problem swojego życia. Sprawa, która tak wszystkich nurtowała dotyczyła wydarzeń ostatniego wieczora, nikt jednak nie odważył się zacząć rozmowy. Deszcz cicho bębnił o dach a na wybrukowanym placu tworzył leniwie motyle. Usagi odruchowo ścisnęła w kieszeni broszkę, znów nachodziły ją wspomnienia ostatniej walki.
Czy tym razem będziemy mieć tyle szczęścia?
- Mamy problem - długą ciszę przerwała w końcu Mako - jak mamy walczyć z kimś kogo nie widzimy? - wyglądało na to, że jako pierwsza odważyła się rozpocząć dyskusję.
- Ale przecież Ami udało się znaleźć jedno z tych... - Usagi wyraźnie brakowało słowa jak to nazwać, zrezygnowana spojrzała na Mako - tych, które chciało cię zaatakować.
- To nie tak. Spójrzcie - odparła Ami i przesunęła na środek swój komputer a reszta dziewcząt skupiła się na wprost ekranu. - To z wczoraj -
Na niebieskim ekranie pojawiały się białe kontury. Najpierw Usagi rozpoznała Rei, gdy obraz zaczął się przesuwać, zataczając okrąg, na ekranie pojawiły się jeszcze kontury uwięzionej Minako, aż w końcu pojawiła się Mako, wtedy ekran rozbłysł na czerwono i pojawiło się mnóstwo najróżniejszych wskaźników i wykresów.
- To świetnie!. To znaczy, że Ami przeskanuje cały teren a potem da nam znać, gdzie co się znajduje, my to rozwalimy i po robocie - wykrzyknęła Usagi i energicznie poklepała Ami po plecach przygwożdżając ją w ten sposób do stołu.
- Nie, Usagi- odezwała się wyraźnie zniecierpliwiona Rei - Ami przez to chciała powiedzieć, że nie udało jej się znaleźć pozostałych wrogów, wiec nie możemy polegać na komputerze. A co się stało gdy pojawił się ten blask?- posłała pytanie w przestrzeń, które złowieszczo zawisło nad ich głowami, wyglądało na to, że dotarły do krytycznego momentu dyskusji. - Trzeba na nią uważać - stwierdziła sucho.
- Na kogo? - wyrwało się pozostałym dziewczętom, które spojrzały na Rei.
- Rei ma na myśli osobę, która mnie uratowała - tym razem odezwała się, do tej pory milcząca Minako, po czym spojrzała z wyrzutem na Rei, która już szykowała się do odpowiedzi gdy przerwała jej Luna.
- Jak ona wyglądała?- czarna kotka podniosła się z łóżka.Pierwsza z wyjaśnieniami podążyła Minako, zamknęła oczy starając się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów tajemniczej postaci. Po chwili ciszy, odliczając na palcach wymieniła: bialy strój dziewczyny, takie same buty i długie rękawiczki, ciemnobrązowe oczy i takie same kręcone włosy, wiedziała, że były jeszcze jakieś niuanse stroju, jednak nie potrafiła tego opisać.
- To niewiele. - stwierdziła Luna. - Pamiętasz może coś charakterystycznego?- Minako pochyliła głowę, wszystko pamiętała jak przez mgłę.
- A ty Rei? - tym razem Luna zwróciła się do dziewczyny o kruczoczarnych włosach, która siedziała ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i zmrużonymi oczami wpatrywała się w Minako. Rei spojrzała na Lunę i kiwnęła głową, bez słowa sięgnęła po kartkę papieru i kilkoma sprawnymi ruchami nakreśliła na niej symbol. Popchnęła kartkę przez blat, która sprawnie prześlizgnęła się po stole i zatrzymała tuż przed Minako, która podniosła kartkę i przyjrzała się rysunkowi. Rei znów skrzyżowała ręce i spojrzała wyczekująco na Minako.
- Powinnaś to pamiętać miałaś ją tuż przy sobie. - Minako nie odpowiedziała. - Całkiem możliwe, że jest ona bardziej niebezpieczna od tych stworów w kapturach, a co może oznaczać gdy będzie naszym wro...-
- Skąd ta pewność? - przerwała jej Minako.
- To proste, zakapturzone stwory to pewnie jej poplecznicy, małe przedstawienie i jesteśmy przekonane o dobroci naszej nieznajomej- stwierdziła Rei i machnęła teatralnie ręka.- A od kiedy interesują cię teorie spiskowe? - Minako oparła dłonie o stół i przechyliła się przez niego w kierunku Rei. Reszta dziewcząt z zaskoczeniem przysłuchiwała się wymianie zdań, pomiędzy przyjaciółkami. - Trzeba patrzeć na to realnie, to nie zabawa, powinnaś o tym wiedzieć, zwłaszcza gdy od początku jesteśmy pod kreską. Nie widzisz powagi sytuacji? Rozumiem, że nie byłaś wczoraj w pełni sprawna ale... - Rei przerwała, starała się opanować, spojrzeć na całą sytuację z drugiej strony ale coś w środku ją blokowało.
- A ty widzisz tą powagę?- ironizowała Minako - Szkoda, że w biało - czarnych barwach. Kto jak, kto ale ty Rei powinnaś widzieć więcej- krzyknęła a jej oczy zaszkliły się.
- Właśnie widzę i muszę być ostrożna za naiwnych- wypaliła Rei i tym razem ona przechyliła się przez stół.
- Tak?! To nie ty tam byłaś i to nie ty czułaś jak opuszczają cię siły. Nie ty widziałaś ją z bliska! Czy ty zawsze musisz być podejrzliwa, nie możesz dać nikomu szansy. Traktujesz wszystkich protekcjonalnie!- Minako zerwała się i wybiegła z pokoju natomiast Rei wyglądała jakby ktoś uderzyła ją w twarz. Usagi położyła rękę na ramieniu przyjaciółki, ciemne oczy Rei spojrzały na Usagi.
- Czy ja...?-
- Nie, Rei jesteś wspaniałą przyjaciółka- odparła i uśmiechnęła się ciepło. Rei zerwała się z ziemie i wybiegła z domu rozchlapując wokół siebie kałuże.
- Dajmy im chwile czasu, muszą się pogodzić z tym co się wydarzyło, widziały więcej niż my- spokojny głos Luny sprowadził pozostałe dziewczęta na ziemię. Kotka wskoczyła na stół i przyglądnęła się rysunkowi, tuż za nią pojawił się Artemis.
- Znacie ten znak?- spytała Mako, gdy Luna spojrzała na Artemisa i kiwnęła głową.
- Nie jestem pewny, wydaje mi się, że kiedyś było coś podobnego ale to stara historia.-
- Musimy to sprawdzić, chodźmy - powiedziała Luna do dość ociągającego się towarzysza.
- Nie możemy poczekać?- zapytał niepewnie - Pada. - szepnął - A raczej leje! Nienawidzę deszczu!-
Usagi zakrztusiła się herbatą a Mako chyba zbyt mocno ją uderzyła bo z rąk wyleciała jej filiżanka. Usagi szybko zanurkowała pod aby zetrzeć resztki płyn, uciekając przed karcącym wzrokiem Luny.
-ARTEMIS!!!-
- Dobrze, dobrze- odparł zrezygnowany i chwilę później zniknął w deszczu.

- Przepraszam czy można- nowy głos zabrzmiał w pokoju, dziewczęta odwróciły się zaskoczone. W pokoju pojawiła się wysoka kobieta o długich ciemnych włosach.
- Setsuna?- zdziwiła się Ami- Co ty tu robisz?-
- Przyprowadziłam kogoś, powiedziała tajemniczo i wskazała na drzwi, w których pojawiła się dziewczynka o różowych kucykach.
- Nie wiedziałyśmy czy możemy przyjść, wasze krzyki słychać już z daleka a Rei i Minako nawet nas nie poznały gdy przebiegały koło nas- stwierdziła Chibiusa wchodząc do pokoju. Usagi mocno przytuliła małą przyjaciółkę.
- Tak się cieszę- powiedziała a dziewczynka odwzajemniła uścisk.


***

- Morze jest niespokojne, wody się mieszają- kobieta zamknęła oczy, pozwoliła aby wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy i muskał twarz. Gdy poczuła na swoim ramieniu przyjacielski uścisk otworzyła oczy i spojrzała na swoją towarzyszkę. Spojrzała w dół, kilkanaście metrów pod nią wzburzone fale rozbijały się o kamieniste zbocze klifu.
- Trzeba wracać. -stwierdziła, odpowiedziało jej nieme skinienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz