sobota, 3 listopada 2012

Tom I - Rozdział 7.1 - Komplikacje


Wnętrze było ponure i zimne, światło, które wpadało do środka nie ocieplało wnętrza. Wilgoć unosząca się w powietrzu sprawiła, że dziewczęta przebiegł dreszcz. Poruszały się powoli w zwartej grupie, uważnie spoglądając pod nogi, gdyż stare deski skrzypiały przy każdym kroku.
- Przerażające - wzdrygnęła się Usagi. - Aaaaa! -
- Usagi! -
- Aaaa! Coś po mnie łazi! To Demon! - krzyknęła i machała szaleńczo rękami próbując coś z siebie strzepnąć.
- Gdzie? Nie ruszaj się... -
- Za...bierz...t..o, aaaa!- Dziewczęta jak jeden mąż, obróciły się ku stojącej na końcu Usagi, która teraz wiła się szaleńczo biegając w kółko po długim holu ciagle wrzeszcząc.
-Jestem, jestem. Już uspokój... - Mako jako pierwsza znalazła sie przy rozhisteryzowanej koleżance, przerwała gdy Usagi wpadła na nią z impetem potykając się o jedną z wyszczerbionych desek parkietu na podłodze. - Auć, Usagi wbijasz mi łokieć w plecy! -
- Aaaa! Łazi mi teraz po twarzy! -
- Usagi, złaź ze mnie, chcesz, żeby to na mnie wlazło! - Mako, całą siłą próbowała zepchnąć z siebie złotowłosą koleżankę.
- To pajęczyna, uspokójcie się - przepychankę na podłodze przerwał głos Minako.
- Hę?-
- Pa-ję-czy-na. Pajęczyna Usagi-chan. - powtórzyła Minako a gromki śmiech Rei dobiegł do dziewczyn.
- Rei...-
Kapłanka nie zwracała uwagi na grobowe miny dziewcząt leżących na podłodze, zanosząc się śmiechem machała rękami małpując zachowanie Usagi i wrzeszcząc "Demon". Chwilę zajęło zanim się uspokoiła co pozwoliło, dziewczynom stanąć na nogi. Usagi ciągle mruczała pod nosem "bardzo śmieszne" pozwalając milczącej do tej pory Ami ściągnąć z siebie resztki pajęczyny, którą jakimś sposobem ściągnęła na siebie przechodząc przez zawaloną część budynku. Rei ocierając łzy, zerknęła na Usagi i szepcząc wymawiając bezgłośnie "demon" co spowodowało, że znów zaniosła się śmiechem. Usa odpowiedziała jej wystawiając język i odwracając się demonstracyjnie plecami.
- Wystarczy - stwierdziła Ami, rozglądając się po budynku.- Jeśli ktokolwiek tutaj był, to przez wasze wrzaski już go nie ma. Nie zaszkodzi nam tak czy inaczej zbadać ten budynek. Proponuje, żebyśmy się rozdzieliły, pójdzie nam szybciej. Ja sprawdzę parter, Mako i Minako pierwsze piętro, a Usagi z Rei drugie piętro. Później sprawdzimy przeciwne skrzydło. Uważajcie na siebie. Jeśli coś zobaczycie dajcie znać i czekajcie na resztę - odpowiedziały jej ciche potakiwania, dziewczęta skierowały się na schody a Ami wkrótce zniknęła z oczu Usagi. Deski skrzypiały przeraźliwie gdy mozolnie wspinały się po schodach, trzeba było uważać na każdy krok, gdyż niektóre z nich były tak zmurszałe, że zapadały się pod ich ciężarem. Po kilkunastu stopniach Mako i Minako zniknęły na korytarzu pierwszego piętra a Usagi z Rei kontynuowały wspinaczkę. Usa z napięciem wpatrywała się z w plecy idącej przed sobą przyjaciółki, od celu ich wspinaczki dzieliło je jeszcze kilkanaście stromych schodów, skupiła się więc na ich szczycie co spowodowało, że zagapiła się i wpadła na Rei, która nagle się zatrzymała.
- Przepraszam - szepnęła - Rei? - Usagi zerknęła na przyjaciółkę, która stała teraz pochyloną głową i ręką opartą o ścianę - Co się dzieje? -
-Umm, nie, nic. Przesłyszałam się, chodźmy dalej. - Odparła.
Na samej górze rozciągał się długi korytarz, po obu jego stronach znajdowały się drzwi do pomieszczeń. Część z nich była otwarta, część skrywała się za drzwiami w lepszym lub gorszym stanie. Na samym końcu korytarza znajdowało się okno, padające przez nie światło rzucało światło na stary, zielony dywan, lata świetności mający za sobą. Rei uchyliła pierwsze drzwi i przestąpiła próg, Usagi niepewnie postąpiła za nią. Pokój był niewielki, pusty jeśli nie licząc rozwalającego się krzesła leżącego w kącie.
- Usagi, ja zacznę od przeciwnej strony i będę posuwać się w Twoim kierunku -
- Dobrze - odparła
- A i Usagi? - dziewczyna odwróciła się w stronę stojącej w progu czarnowłosej przyjaciółki
-Tak Rei? -
- Bądź ostrożna -
- Daj spokój, Rei. Przecież nic tu nie ma - Usagi machnęła ręką i zaśmiała się wesoło. Rei zniknęła na korytarzu a Usa jeszcze przez chwilę słyszała jej kroki cichnące z każdą sekundą, w końcu otoczyła ją głucha cisza.
"Przynajmniej mam taką nadzieję" pomyślała i ruszyła przed siebie, stąpając uważnie po roztrzaskanym lustrze leżącym na podłodze. Z pomieszczenia, w którym się znajdowała można było przejść do następnego, ten już był większy, w środku znajdowało się ogromne łóżko, po podłodze walały się stare poniszczone książki, prawdopodobnie z niewielkiej biblioteczki stojącej pod ścianą. Uwagę dziewczyny przykuła stara fotografia leżąca na podłodze, przedstawiała kilka drobnych postaci stało na tle wielkiej rezydencji, zupełnie niepodobnej teraz do tego co z niej pozostało. Nie dało się przyjrzeć twarzą osób uwiecznionych na zdjęciu, po strojach było pewne, że są to trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Usagi odłożyła fotografię na toaletkę stojącą pod oknem i wróciła na korytarz.

"Chyba, nic tu nie znajdziemy, dziewczęta powinny coś już znaleźć." W kolejnych trzech pokojach Usagi nie znalazła nic szczególnego, wszystkie pokoje wyglądały na dawno opuszczone a pajęczyny tak gęste, że nikt nie mógł tu się przed nimi pojawić i nie zostawić żadnych śladów obecności. Usagi strzepnęła z obrzydzeniem jedną z nich i u ulgą wyszła na korytarz, teraz zdała sobie sprawę, że przez większość czasu wstrzymywała oddech. Rozglądnęła się z zamiarem znalezienia Rei.
- Dobra wynośmy się stąd. - W pokoju obok mignął cień i Usagi skierowała się doń chcąc zapytać Rei o postępy, jednak w pokoju nikogo nie był. Usagi rozglądnęła się zdziwiona, przekonana, że nie tylko widziała ale i słyszała kroki przyjaciółki. Podeszła do przeciwległej ściany niknącej w mroku, bowiem, przez zamknięte okiennice nie wpadało tu dużo świata. Gdy podeszła bliżej zorientowała się, że znajdowały się tu ukryte drzwi obite taką samą materią co ściany. Łatwo było je przeoczyć kiedy były zamknięte ale teraz były lekko uchylone.
- Rei. To nie jest zabawne.- Usagi wkroczyła do pomieszczenia o mało nie potykając się o coś i nie upadając.
- Co... Och...Rei? Rei! -
Usagi uklękła na podłodze obok leżącej, odgarnęła włosy z twarzy przyjaciółki i delikatnie nią potrząsnęła.
- Rei, obudź się. Rei! - Usagi szlochała cicho mocniej potrząsając przeraźliwie bladą Rei.
- Minna!! - Sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność zanim reszta dziewcząt zaalarmowana krzykiem Usagi pojawiła się w pokoju. Zrobiło się zamieszanie gdy reszta zobaczyła leżącą Rei i płacząca Usagi. Każda z osobna pytała się co się stało ale żadna nie uzyskała odpowiedzi, bo Usagi potrafiła tylko wzruszyć ramionami.
- Uważajcie - Mako, wysunęła się do przodu zasłaniając sobą leżącą i skupione nad nią przyjaciółki. Dopiero teraz Usagi zwróciła uwagę na to co znajdowało się w dalszej części pomieszczenia. Był on trzy lub nawet cztery razy większy niż pozwalały na to warunki a pomimo, że nie posiadał okien było w nim widno. Nie to jednak było najważniejsze. Na środku pulsowała czarna dziura z której wydostawały się czarne kłęby  pary.
 -Chyba znalazłyśmy to czego szukałyśmy - powiedziała Ami. - Zabierz stąd Rei - zwróciła się do Usagi, która opanowała się i przytaknęła. Reszta dziewcząt dołączyła do Mako skupiając się na obserwowaniu dziwnego pola. Z każdym pulsowaniem wydostawała się z niego kolejna porcja dziwnej energii, którą aż było czuć w powietrzu.
- No dalej Rei, zabieramy się do domu - powiedziała i zabrała się z wysiłkiem podniosła przyjaciółkę z podłogi. Szybko zerknęła do tyłu i zobaczyła, za sobą, że wszystkie jej towarzyszki zmieniły się. Usagi zawahała się przez chwilę. Odłożyła delikatnie Rei i sięgnęła do kieszeni po broszkę.
- Moon Eternal Make up! -ułamek sekundy sprawił, że Usagi a właściwie już Sailor Moon ogarnęło kojące ciepło i napłynęła do niej szerokim strumieniem moc. Z zadowoleniem stwierdziła, że teraz łatwiej będzie jej podnieść koleżankę.
- Jupiter! Oak Evolution! - Sailor Jupiter posłała swój atak w stronę pola, który zniknął w oparach. Senshi z napięciem wpatrywały się w miejsce gdzie uderzyła Jupiter ale nic się nie wydarzyło. Senshi poruszyły się niespokojnie, spróbowały kolejnych ataków ale i tym razem nic cię nie stało. Sailor Moon, która przyglądała się temu wszystkiemu z boku, podniosła z ziemi przyjaciółkę i skierowała się ku wyjściu z tajemniczego pokoju z zamiarem zostawienia Rei w bezpiecznym miejscu i jak najszybszym powrocie do wojowniczek.
Usagi zdołała przebyć tylko kilka kroków, gdy jedyne wyjście z pokoju zatrzasnęło się z hukiem. W pokoju pociemniało gdy ogromna chmura wydostała się z pola.
- Co jest! - Wojowniczki raz po raz zerkały na pole i drzwi, które kiedyś umożliwiały im wyjście. - Merkury Aqua Raphsody! - Sailor Mercury skierowała atak w miejsce gdzie znajdowały się drzwi. Fala wody skierowana w to miejsce uderzyła w ścianę a następnie spłynęła na podłogę zalewając ją wartkim strumieniem.
- Wystarczy Mercury. Jeszcze się tu utopimy - powiedziała Venus. - Chyba wpadłyśmy w pułapkę - mówiąc to dziewczęta otoczyły Sailor Moon trzymającą w objęciach nieprzytomna Rei.
- Ja spróbuję - stwierdziła Sailor Moon - sięgając po berło. Dziewczęta rozstąpiły się robiąc przejście dla Sailor Moon, która podeszła na kilka kroków w kierunku pola, nie oddaliła się daleko od dziewcząt, nie chciała zniknąć im z oczu w obłokach czarnej chmury. Zamknęła na chwilę oczy, zbierając w sobie moc, miała zamiar za pomocą berła spróbować zapieczętować to miejsce.
- Silver Moon Crystal Power Kiss! - Usagi poczuła jak zebrana moc opuszcza ją. Pomieszczenie rozjaśnił blask a srebrna kopuła opadła na czarne pole okrywając je tak, że czarna mgła przestała się z niej wydobywać. Sailor Moon opuściła berło i otworzyła oczy.

- Dobra robota, Sailor Moon - Usagi obróciła się i zobaczyła opartą o Sailor Marcury Rei. Twarz dziewczyny natychmiast rozjaśnił uśmiech.
- Tak się cieszę, nic Ci nie jest - Usagi skierowała się ku przyjaciółce z zamiarem uściskania jej.
- Sailor Moon! Z tyłu! - krzyknęła Venus. Blondynka odruchowo zerknęła przez ramię, zobaczyła jak srebrzysta kopuła pęka i wydostaje się z niej prąd czarnej energii. Zanim Usagi zdążyła zareagować poczuła jak coś owinęło się wokół jej nóg, szarpnęło a następnie wojowniczka z głuchym łoskotem uderzyła w podłogę, tracąc oddech. Usagi zamrugała kilkakrotnie, od uderzenia pociemniało jej w oczach, czuła jak ostre deski parkietu trą jej ciało a następnie coś mocno ścisnęło ją za ręce. Usagi zobaczyła przed sobą ogromne, czarne oczy Rei, które teraz patrzyły na nią z przerażeniem. Rei, szarpnęła mocniej i Usagi przestała się przesuwać w kierunku pola. Trwało to jedynie ułamek sekundy, macki mocniej owinęły się wokół dziewczyny sięgając już ud. Usagi, krzyknęła ze strachu gdy zauważyła, że przebyła już połowę dystansu i czarna otchłań zbliżała się coraz szybciej.
- Zróbcie coś - krzyknęła Rei, przez zaciśnięte zęby, puściła jedną rękę przyjaciółki starając się uchwycić krawędzi jednej z wyrw w parkiecie tak aby zapewnić sobie stabilniejsze oparcie. Rei poczuła jak niewiarygodna siła na nie działa, sprawiała wrażenie za za chwilę rozerwie dziewczynę na pół.
- Nie puszczę Cię - szepnęła do Usagi.
Tak szybko jak to powiedziała fala uderzenia rzuciła Senshi na ścianę, uścisk Rei poluźnił się i dłoń wyślizgnęła się jej z ręki. Zerwała się i rzuciła w kierunku Usagi próbując jeszcze raz uchwycić jej rękę. Uderzyła z impetem o podłogę ale dłonie minęły się o włos.
- Usagi! - Rei krzyknęła w stronę przyjaciółki, która niknęła w oczach drapiąc palcami o parkiet. Jedno mrugnięcie okiem później krzyk Sailor Moon ucichł gdy została wciągnięta w czarną otchłań, chwilę później tajemnicze pole zniknęło.


sobota, 21 lipca 2012

Tom I - Rozdział 7.0 - Komplikacje



Komplikacje

Budynek okazał się być trzy kondygnacyjny z niewielką werandą. W całości zbudowany był z drewna, które przez lata zniszczało, farba straciła swój kolor a w pewnych miejscach całkowicie się złuszczyła odsłaniając strukturę drewna. Część okien była pozasłaniana okiennicami, większość z nich jednak odpadła i zniknęła pod kępami trawy porastającej podwórze. Z odsłoniętych okien ziały czarne dziury nadając budynkowi jeszcze bardziej posępny widok, który najprawdopodobniej odpychał zabłąkanych przechodniów. Było coś takiego w tym otoczeniu co wywoływało gęsią skórkę a chłód otaczający posiadłość dodatkowo to potęgował. Grupka dziewczyn umiejscowiła się na skraju leśnego zagajnika obserwując rozpadający się budynek. Na początek zgromadzeni oczekiwali wyjaśnień od Ami, która zorganizowała spotkanie w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Niebiesko-włosa, przysiadła na powalonym konarze i omiotła wzrokiem przyjaciółki, przez moment skupiając się na tym co ma im powiedzieć. Nikt z obecnych jej nie pośpieszał, widziała na ich twarzach ciekawość z pewną dozą ostrożności, raz po raz ich wzrok krążył wokół upewniając się, że nie dzieje się nic niespodziewanego. Ami wzięła kilka głębszych oddechów, oczyściła umysł i przystąpiła do wyjaśnień. Na początek opowiedziała jak przez ostatnie tygodnie zajmowała się poszukiwaniem różnych źródeł energii i ich weryfikacji, wytłumaczyła wszystkim obecnym, że chciała wyeliminować te, które wytwarzane są przez człowieka lub występują naturalnie. Zastanawiała się bowiem nad tym czy będzie w stanie stworzyć program, który ułatwiałby wykrywanie energii odbiegającej od tego co jest im znane i w rezultacie wykrywanie wrogów, których nie mogą dostrzec. Zamilkła na chwilę przyglądając się reakcji słuchaczy. Gdy uznała, że wszyscy zrozumieli przeszła do dalszych wyjaśnień. Opowiedziała jak napisała program, który filtruje dostarczane przez nią dane, jak przemieszczała się po różnych miejscach miasta szukając źródeł energii. Jeśli jakieś miejsce było uważane za potencjalnie niebezpieczne udawała się tam, żeby to sprawdzić, to wywołało falę oburzenia wśród dziewczyn.
- Ami, jak mogłaś nam o tym nie powiedzieć! - spytała Mako - sam mówisz, że te miejsca były wskazywane jako potencjalnie niebezpiecznie! Mogłaś wpaść w pułapkę a my nic o tym byśmy nie wiedziały, jak mogłaś tak postąpić?
- To, że program uznał te miejsca za niebezpieczne, wcale nie było prawdą - odpowiedziała ze spokojem Ami, a widząc, że Mako chce zaprotestować uniosła dłoń uciszając dziewczynę jednym gestem.
- Daj mi dokończyć - uśmiechnęła się - Rzecz w tym, że musiałam sama nauczyć program co jest bezpieczne aby uzyskać zadowalające rezultaty. W początkowej fazie wszystkie wskazania były niebezpieczne, musiałam wiec zakwalifikować fabryki, przekaźniki telewizyjne jako zjawiska normalne, tak aby program je ignorował. Rozumiecie teraz? - odpowiedziały ciche potakiwania, jednak Mako nadal nie wyglądała na usatysfakcjonowaną. - Trochę to trwało no ale oto jesteśmy - Ami wskazała gestem na znajdującą się za jej plecami opuszczoną rezydencję. - To co się stamtąd wydobywa nie jest podobne do niczego co wcześniej udało mi się odnaleźć, a jak widać nie da się tego też wytłumaczyć działalnością człowieka. Uznałam więc, że należy was powiadomić, uważam bowiem, że to może się wiązać z ostatnimi wydarzeniami.
- Masz jakieś propozycję, może pomysły? - tym razem odezwała się Minako, Ami pokręciła głową.
- Pole które wydobywa się z wnętrza tego budynku zakłóca wszystkie odczyty jeśli podejdzie się zbyt blisko. Z tego miejsca nie uzyskamy żadnych informacji - Ami rozłożyła bezradnie ręce - Nie wiem co to może być. Trzeba będzie udać się do środka.-
- To zbyt niebezpieczne - wszyscy poderwali się zaskoczeni. Z cienia drzew wyłoniła się Usagi.
- Gdzie byłaś? - Rei podeszła do Usagi i spojrzała jej w oczy. - Nie możesz tak znikać nie dając nikomu znać. Gdzie ty się podziewałaś? - Usagi uciekła przed spojrzeniem koleżanki i szybkim krokiem wyminęła zaskoczoną jej brakiem reakcji Rei.
- Nie możemy tam od tak po prostu wejść, to zbyt niebezpieczne - podjęła temat niezrażona gromami jaki rzucała w jej stronę Rei -
- A masz jakiś inny pomysł? - spytała Minako, gdy Usagi nie odpowiedziała Minako odpowiedziała cicho - W takim razie nie mamy wyjścia -
- Ale... - zaczęła oponować Usagi. Minako zerknęła przelotnie na budynek a potem spojrzała na przyjaciółkę, szeroko otwarte oczy, przygryziona dolna warga. Minako widziała, w kieszeni sportowej bluzy broszkę i zaciśniętą na niej dłoń Usagi. Usagi się bała a Minako widziała to wyraźnie.
- Nie możemy od tak stąd odejść. Jest to nasz jedyny trop a musimy się dowiedzieć co się dzieje. Im szybciej tym lepiej, im dłużej zwlekamy tym wróg rośnie w siłę. Udawanie, że wszystko jest w porządku bo nie było ostatnio ataków jest błędem.
- Jeśli nie było - odezwała się Luna i wszystkie dziewczęta spojrzały na nią. - Tego nie możemy stwierdzić, nie wiemy czy ktoś nie zginął po takim ataku. - Wśród zgromadzonych zapadła cisza.
- Nie traćmy czasu, chodźmy - Minako poderwała się z ziemi i podążyła w kierunku budynku. Za nią podążyła reszta dziewczyn, Usagi po chwili wahania ruszyła za wojowniczkami.

***


środa, 29 grudnia 2010

Tom I - Rodział 6

Opuszczona willa

Luna wskoczyła do pokoju przez otwarte okno, zatrzymała się na parapecie starając się odzyskać oddech, była wykończona po szaleńczym biegu. Dostała niepokojąca wiadomość od Ami i prośbę skontaktowania się z Usagi. Ami zwykle chłodna i opanowana była zdenerwowana ale Lunie zdawało się, że poczuła coś jeszcze. Podniecenie. Tak to musiało być to. Wygląda na to, że po kilkunastu dniach bez jakiejkolwiek informacji udało im się posunąć w poszukiwaniach do przodu. Luna zastanawiała się co też to może być. Ami kategorycznie stwierdziła, że nie powie nic do momentu gdy wszystkie dziewczęta nie będą obecne. Luna nie naciskała, naglące spojrzenie Ami całkowicie jej wystarczyło. Skontaktowała się z Rei, potem z Minako, która miała się spotkać z Mako-chan i zapewniła kotkę, że jest w pobliżu domu swojej przyjaciółki i jak się spotkają to natychmiast udadzą się na miejsce spotkania. Luna w kilku słowach przekazała jej instrukcje od Ami gdzie mają się udać. Było to dość skomplikowane - miejsce to mieściło się gdzieś na przedmieściach i Luna nie wiedziała gdzie to dokładnie jest, mimo iż Ami przysięgała, że trafią tam bez problemu. Minako tylko skinęła kotce głową i zapewniła, że sobie poradzą. Jedynym problemem pozostała Usagi. Nie odpowiadała na wezwania Ami, dlatego kotka sama zdecydowała się udać po nią osobiście. Opanowała ciekawość i chęć pojawieniu się tam na miejscu razem z Ami i dała się w przeciwną stronę. Miała nadzieję spotkać dziewczynę w domu. Luna rozglądnęła się po pokoju. Nie było w nim nikogo. Odetchnęła głęboko, pragnąc pozbyć się irytacji, która coraz bardziej w niej narastała. Przebiegła szybko przez uchylone drzwi na korytarz, przystanęła i nasłuchiwała przez chwilę. Żadne dźwięki nie dobiegała z wnętrza domu. Luna najpierw sprawdziła piętro a następnie udała się na parter. Tu również nie było nikogo. Cichy dźwięk szkła wybawił kotkę na niewielki taras na tyłach domu.
- Gdzie ty...- Luna urwała w pół zdania i zastygła z przerażenia, zza fotela pojawiła się twarz mamy Usagi, w ostatniej chwili udało się Lunie uskoczyć i schronić za donicą stojącą tuż obok na ziemi. Haruna popatrzyła w stronę drzwi tarasowych zza których dobiegł do niej głos. Ściągnęła lekko brwi, odłożyła gazetę na pobliski stolik, obok filiżanki, której odgłos postawienie jej na porcelanowym talerzyku sprowadził tu Lunę i skierowała się w stronę drzwi.
- Halo...? Jest tu kto...? ChibiUsa to ty? - Haruna rozglądała się już po przytulnie urządzonym salonie . Luna upewniwszy się, że jej nie zobaczy ostrożnie wysunęła się ze swojej bezpiecznej kryjówki i przemknęła szybko przez ogród, okrążyła dom i wybiegła na ulicę. Pomyślała, że tym razem jej się udało ale jakby nie patrzeć to była jej najpoważniejsza wpadka od kiedy pojawiła się w domu Usagi. Mieszkała już tam kilka lat i nigdy jeszcze nie zdarzyło się być tak blisko odkrycia. Przez chwilę wyobraziła sobie jakby to było gdyby Haruna ją przyłapała. Na samą myśl zachciało jej się śmiać. Oczywiście nie byłby to koniec świata, zawsze można było zmodyfikować pamięć Haruny aby zapomniała o tej dość niecodziennej sytuacji ale Luna nie była tak skora do modyfikowania pamięci, w przeciwieństwie do ChibiUsy, której szło to dość sprawnie. Luna szybko przeszukała kilka miejsc gdzie mogła się znajdować Usagi. Nie było jej ani na pobliskim skwerze, parku czy w pobliskich sklepach. Luna jeszcze raz wróciła do pokoju i przeszukała go dokładnie czy jej towarzyszka nie zostawiła jakiejś informacji gdzie się udała. Jedna rzecz tylko podniosła Lunę na duchu, nie było też komunikatora. Wszystko wskazywało na to, że Usa miała go przy sobie i w każdej chwili powinna odpowiedzieć na wezwanie. Nie było sensu jednak na to czekać. Luna skoczyła i zgrabnie obróciła się w powietrzu, zaraz potem na podłogę upadł niewielki misternie zdobiony komunikator, Luna szybko połączyła się z Ami.

- Znalazłaś ją?- zapytała zniecierpliwiona Ami. - Czekamy tylko na was. -
-Nie, i nie wiem gdzie może być. Szukałam i w domu, na skwerze, w parku...Nie odpowiedziała też na komunikator - powiedziała zrezygnowana Luna.
Ami cicho westchnęła a Lunie zdawało się, że któraś dziewczyna cicho zaklęła.
-Co robimy?-
-Chyba nie powinnyśmy czekać żeby zobaczyć to miejsce- powiedziała Luna - Lepiej, żeby nie zobaczyła go jedna z nas niż żadna.-
-Racja. No i nie wiemy czy będzie okazja przyjrzenia się temu później, kiedy będziemy wszystkie. To czekamy na Ciebie, Luna. - Ami rozłączyła się.
Luna zniknęła komunikator i wybiegła w stronę zachodzącego słońca. Po 20 minutach dotarła na wskazane miejsce przemknęła pod zniszczonym płotem i zagłębiła się w las znajdujący się za nim. Poszycie było gęste i nie przepuszczało dużo promieni słonecznych, toteż panował tu półmrok. Po chwili pomiędzy drzewami zamajaczyła stara, rozpadająca się willa.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Tom I - Rozdział 5

Runy

Przez kolejne godziny Rei powoli dochodziła do siebie. Ostatkiem sił udało się jej dostać do łazienki, była niezwykle wdzięczna, że nie spotkała nikogo gdy wlokła się po podłodze. Powoli odzyskiwała jasność umysłu i przestawała działać odruchowo. Z wysiłkiem sięgnęła po niewielką miednicę i napełniła ją chłodną wodą, ostrożnie usiadła na podłodze i zanurzyła pokaleczone dłonie w wodzie. Rei zamknęła oczy i spowolniła oddech, starała się oczyścić umysł, odsunąć przez chwilę tłoczące się w jej głowie obrazy i pytania. Powoli wyciągnęła ręce z wody i przyłożyła do twarzy, teraz gdy otworzyła oczy zobaczyła swoje odbicie w wodzie, ironicznie stwierdziła, że nie była w najlepszej formie, na policzku widniało głębokie rozcięcie, gdyby nie jej moc z pewnością ciągle sączyłaby się z niego krew a tak, jutro o tej porze rana powinna wyglądać jak zadrapanie. Rei odetchnęła z ulgą nie będzie musiała się ukrywać przed dziewczynami przez tygodnie, nie miała też ochoty tłumaczyć się przed nimi z tego jak wygląda i co się stało. Bo co miała im powiedzieć? Nie potrafiła, przynajmniej na razie, wytłumaczyć samej sobie, tego co się wydarzyło.
- Jedyne czego teraz potrzebuję to kąpiel- stwierdziła. Ostrożnie nie nadwyrężając osłabionych mięśni wsunęła się do wanny i napełniła ją wodą.


***


Upał doskwierał przez cały dzień, był tak męczący, że Usagi zrezygnowała z wyprawy na zakupy. Rzadko odmawiała sobie tej przyjemności, ale dzisiaj była pewna, że to najlepsze rozwiązanie. Leżała w swoim pokoju z zimnym kompresem na czole, niebieskie oczy uporczywie wpatrywały się w jeden punkt na suficie, przez otwarte okno sączyło się gorące powietrze. Usagi z rezygnacją sięgnęła po gazetę leżącą na podłodze, westchnęła i zamarkowała ruchy wachlarza. Strumienie powietrza wprawiały w ruch pojedyncze pasemka włosów, dziewczyna zamknęła oczy. Jej myśli krążyły swobodnie - był to doskonały moment na odprężenie, bowiem nie często się zdarzało, żeby w domu nie było nikogo. Tata Usagi miał dzisiaj ważne służbowe spotkanie, toteż wybiegł z samego rana niezwykle przejęty, Shingo spędzał wakacje poza domem, a mama zniknęła zaraz po tym jak podała ChibiUsie podwieczorek. Dziewczynka pojawiła się w domu kilka dni temu i przeważnie znikała na całe dnie. Usagi nie miała pojęcia gdzie też może się ona podziewać.


- Mama daje jej stanowczo za dużo swobody - stwierdziła. Usagi odgarnęła kilka wilgotnych kosmyków z twarzy, zimny kompres był już tak naprawdę ciepły i nie dawał już żadnego ukojenia, toteż odłożyła go na stolik. Odwróciła się szybko gdy usłyszała za sobą głuche tupnięcie.


- Luna! - krzyknęła. -Wystraszyłaś mnie. - Kotka przechadzała się po parapecie, raz po raz ocierając pyszczek łapką, przelotnie zerknęła na blondynkę siedzącą na łóżku.


-A tak, wybacz- jej myśli zdawały się błądzić gdzieś daleko.


- Długo cię nie było. Gdzie byłaś? - Usagi przetoczyła się na bok i oparła na łokciu.


- Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś ... cokolwiek o ostatnich wydarzeniach. -


- I..?-


- I, nic - stwierdziła z rozbrajającą szczerością -


- Jak to? Zniknęłaś na kilka dni? I nic się nie dowiedziałaś? -


Luna westchnęła.


-Mówiłaś, że coś ci się kojarzy - Usagi wciąż naciskała. - Byłam pewna, że coś wiesz. Takie sprawiałaś wrażenie. -


- Z tego co wiem, wszyscy, ktokolwiek, kto mógłby mieć jakikolwiek kontakt z symbolem, który narysowała Rei, nie żyją. -


- Nie żyją? -


- Zginęli wiele tysięcy lat temu. Nie wiele osób mogło się nim posłużyć. - sprecyzowała.


- Ale kto to był?I kto mógłby wykorzystać ten symbol teraz? -


Luna pokręciła głową zrezygnowana, rzuciła szybkie spojrzenie na podwórze. Coś ją wyraźnie zainteresowało, szybko odwróciła się od Usagi i zeskoczyła z okna. Dziewczyna zerwała się z łóżka, jednak zanim wyglądnęła na podwórze, kotka już zniknęła. Usagi ziewnęła kilkakrotnie i wróciła z powrotem na łóżko, zastanawiała się czy nie powiedzieć Lunie o swoim śnie - nie wiedziała jak to nazwać. Wkrótce zmorzył ją sen.



***


- To było zdecydownaie to czego mi było trzeba - Wyraźnie ożywiona Rei wkroczyła do pokoju. Ból zelżał, więc mogła szybkim i zdecydowanym krokiem przemierzyć dystans dzielący ją od biurka. Czyste arkusze papieru zawsze leżały na wierzchu, Rei zgarnęła kilka kartek i ołówek, rozsiadła się na podłodze i z uwagą zapatrzyła się w białą połać. Uznała, że postara się odtworzyć tajemnicze napisy z grobowca. Być może uda jej się, w jakiś sposób, dowiedzieć co one oznaczają a w ten sposób udałoby się jej dowiedzieć co oznaczała ta wizja i kogo ona dotyczyła. Tak, runy były zdecydowanie kluczem w tej sprawie a przynajmniej jakimś punktem zaczepienia od którego należało zacząć przyglądać się tej sprawie. Odtworzenie napisów zajęło Rei niecałą godzinę, nie było to tak proste jakby się wydawało. Obok dziewczyny zdążył się utworzyć niewielki stos pomiętych i potarganych kartek, jednak ostateczna wersja, po kilkunastu poprawkach wydawała się jej najwierniejsza. Ciągle brakowało kilku znaków, tak jak kilku z nich nie była całkiem pewna. Rei miała jednak nadzieję, że to co powstało wystarczy aby pomóc jej dowiedzieć się czegoś o osobach tam pochowanych. Za kilka godzin nie byłaby w stanie przypomnieć sobie większości z nich.
Nieśmiałe pukanie do drzwi wyrwało czarnowłosą z zamyślenia. Zebrała kartki w jedną kupkę, położyła na łóżku i podeszła do drzwi. Zawahała się przez chwilę, niepewna kto znajduje się za drzwiami ale słysząc ponowione pukanie odepchnęła od siebie lęk i odsunęła drzwi.

-ChibiUsa? Co ty tu robisz?-
-Nie przeszkadzam? Szukałam cię w świątyni ale nikogo tam nie było.-
-Nie skąd. Wejdź.- Rei odsunęła się nieznacznie i wpuściła dziewczynkę do pokoju. Widząc, że dziewczynka uważnie się jej przygląda dotknęła ręką policzka.
- Nie zwracaj na to uwagi. Miałam mały wypadek w łazience, jak widać nie tylko Usagi jest niezdarna.- widząc, że mała potakuje ze zrozumieniem odprężyła się nieco. Pamiętała jednak aby nie zwracać uwagi na równie pokaleczone dłonie, schowała je więc za sobą. ChibiUsa podeszła do okna i popatrzyła w dal.
- Usagi całymi dniami leży w pokoju i narzeka, że jej gorąco a Setsuna, jak zwykle, ma coś do "załatwienia" i zniknęła na cały dzień. Pomyślałam, że przyjdę do Ciebie i zapytam co się działo. Z Usagi można tylko rozmawiać o jedzeniu.- dziewczynka z rezygnacją pokręciła głową. Rei zaśmiała się szczerze i kiwnęła ze zrozumieniem głową.
-Bardzo chętnie. Właściwie nie mam nic ciekawego do roboty no i dowiem się co słychać Kryształowym Tokio.-
CibiUsa uśmiechnęła się szeroko.
-Poczekaj chwilę a ja przyniosę coś chłodnego do picia-powiedziała Rei i zniknęła za drzwiami. W kuchni oglądnęła dokładnie dokładnie ręce, i podziękowała sobie w duchu, że założyła długą spódnicę, która zasłaniała nogi.
- Z tego już tak łatwo bym się nie wytłumaczyła.- Rei przygotowała parę szklanek i wyciągnęła z lodówki dzbanek z zieloną herbatą. Ustawiła wszystko na tacy i zaniosła do salonu. Przez rozsunięte drzwi rozpościerał się widok na pobliski las, słońce zdążyło się już przesunąć toteż cień na budynek rzucały pobliskie drzewa, tak, tu było zdecydowanie przyjemniej. Rei postawiła tacę na stoliku i rozlała doń herbaty. Stwierdziła im mniej będzie pokazywać dłonie tym lepiej, poprawiła jeszcze poduszki i skierowała się do swojego pokoju po ChibiUsę.

-Już jestem pomyślałam, że usiądziemy w sa...- Rei weszła do pokoju. -ChubiUsa? Gdzie jesteś?- szybko rozglądnęła się po pokoju i wyszła na korytarz, zawołała jeszcze kilka razy ale odpowiedziała jej głucha cisza. Wyglądało na to, że ChibiUsa zmieniła swoje plany na popołudnie. Rei wróciła do pokoju i schowała do szuflady kartki z rysunkiem run. Przez moment wydawało jej się, że złożone są dużo staranniej niż zrobiła to wcześniej, ale może tylko się jej zdawało.

niedziela, 31 maja 2009

Tom I - Rozdział 4

Ucieczka

Nagle maleńka Iskierka poczuła się wolna. Kajdany zniknęły a wewnętrzny niepokój ustąpił, pozwalając odetchnąć uwięzionej przez Obcą, duszy. Stopniowo do świadomości zaczęły docierać obrazy otoczenia, cięgle jednak zbyt mgliste i niejasne, by cokolwiek wychwycić. Większość uwagi i tak ciągle była skupiona na poszukiwaniu przeciwniczki. Strach przed kobietą był paraliżujący, dlatego z całych sił starała się go zwalczyć, dopuścić do głosu swoje trzeźwe myślenie, bowiem jak najszybciej musiała ocenić swoją sytuację, która nie przedstawiała się dość klarownie. Iskierka nie miała pojęcia w jaki sposób mogło dojść do owej sytuacji, a ciągle była uwięziona poza czasem i przestrzenią.
Zamarła gdy usłyszała pierwszy dźwięknie mogąc rozpoznać jego źródła. Upłynęło kilka sekund zanim uświadomiła sobie co słyszy. Oddech. Coraz głośniejszy, szybszy, płytszy, nierówny. Najwyraźniej ktoś biegł, jak ustaliła, zbyt szybko lub zbyt długo jak na siły tej osoby. Iskierka była pewna, że tej osobie zaczyna brakować sił. Dość szybko odwróciła swoją uwagę od nieznanej postaci, bowiem dosięgnął ją przejmujący chłód, ale i dziwne uczucie - zaskoczyło ją to, bo poczuł, że wraca do ciała. Uwięziona do tej pory, pod postacią iskry, cała jej dusza powoli lecz systematycznie rozlewała się po ciele. Ulga sprawiła, że Iskierka rozradowała się - cała ta sytuacja miała się już zakończyć. Te myśli sprawiły, że wściekła się na siebie.
Gdzie podziała się jej zdolność do chłodnej kalkulacji? Zdecydowanie?
Musi wyjaśnić co się stało i kim była Obca. Kto tego dokona jeśli nie ona? W tym momencie była już pewna co musi zrobić.
Jej powrót do ciała wyrwał ją z rozmyślań. Znajomy oddech znów powrócił. Tym razem był już świszczący. Ktoś znajdował się u kresu wytrzymałości. Nagle w umyśle Iskierki eksplodował tysiące obcych myśli - strach, przerażenie. Gonitwa ta nie pozwalała się jej skupić, toteż i jej oddech przyśpieszył, szybko poczuła zmęczenie a mięśnie wybuchły palącym bólem. Ręce poruszały się niezdarnie, jakby starały się coś odepchnąć. Iskierka nie mogła zapanować nad żadnym fragmentem swojego ciała - im bardziej się starała tym bardziej mizerne były tego efekty. Jakby tego było mało dotarły do niej pierwsze obrazy. Las, ciemny, wilgotny, nieprzystępny. Iskierka dojrzała przed sobą obłoki pary - wtedy dotarło do niej, że nie wróciła do swego ciała. Że jej oddech, nie jest jej oddechem, wszystko co czuje, co widzi... Ogarnęło ją przerażenie gdy uświadomiła sobie, że znów została uwięziona w obcym ciele.
Obok powtórnie uwięzionej Iskierki, ze świstem przeleciało zaklęcie, jego moc powaliła pobliskie drzewo. Ponieważ nie miała wpływu na jakikolwiek ruch czy decyzję osoby w której była uwieziona, mogła tylko analizować ciąg wydarzeń. Długie, szczupłe dłonie rozpaczliwe torowały drogę wśród gąszczy, raz po raz chroniąc twarz przed odłamkami skał, Ziemi, drzew gdy kolejne zaklęcia wybuchały w pobliżu. Tym razem wzrok skierował się w dół, Iskierka dostrzegła poszarpaną i ubrudzoną spódnicę, raz po raz widoczne były pokaleczone nogi dziewczyny w której duszy była uwięziona. Iskierka cały czas walczyła o jakikolwiek kontakt ze swoja towarzyszką, jednak zdawała sobie sprawę, że w takiej sytuacji, nikt nie byłby w stanie dostrzec, jakichkolwiek zawirowań w głębi swojej duszy, Iskierka posiadała zbyt mała siłę by dać znać o sobie jakikolwiek znak. Wewnętrzna siła dziewczyny, otaczała ją zdecydowanie ściślej niż Obcej, a przebywanie w jej duszy nie było bolesne - pomijając fakt odczuwanego przez nią bólu fizycznego dziewczyny. Tuż obok eksplodowało kolejne zaklęcie, jego siła wywróciła dziewczynę, uderzając ją o pobliskie drzewo, ta jednak szybko podniosła się z ziemi, ciężko dysząc potarła obolałe ramię. Biegła rozpaczliwie rozglądając się na boki, las był gęsty ale nie na tyle by mogła się w nim bezpiecznie schronić. Kolejne zaklęcie chybiło celu, rozbijając się tuż za dziewczyną, wzbiło w powietrze tumany igliwia i ziemi. W oddali zagrzmiał szyderczy śmiech - wtedy Iskierka zapragnęła obejrzeć się do tyłu, chciała wiedzieć kto jest prześladowcą. najwyraźniej jednak, dziewczyna dobrze wiedziała kto ją ściga.
Las gęstniał coraz bardziej, dróżka, którą wcześniej biegły, zniknęła - teraz stopy zapadały się w miękkim mchu.
- Skacz! - rozległ się ogłuszający wrzask, dziewczyna odskoczyła, ratując się przed ugodzeniem przez zaklęcie. Ktoś brutalnie z niej drwił. Była cała pokaleczona, gałęzie ciągle ją raniły, opuszczały ją resztki sił, coraz częściej pojawiała się ochota by się poddać. Cała sytuacja upokorzyła ją już zbyt bardzo.
Iskierka dostrzegła w oddali coś co przypominało płot, spróchniałe szczebelki ustawiły się pod najróżniejszymi kątami. Dziewczyna najwyraźniej dostrzegła to samo, nagle skręciła i biegiem skierowała się do uchylonej furtki. Iskierka miała nadzieję, że może znajdzie się ktoś, kto pomoże dziewczynie a przy okazji może i jej samej.
dziewczyna wbiegła przez bramkę w ostatniej chwili omijając drzewo, które utonęło w gęstej mgle. Nagle potknęła się jednak o coś co wystawało z ziemi, wywróciła się i upadła na gładko i zimną płytę, stoczyła się na ziemię. Dopiero po chwili dopadło do Iskierki gdzie się znajdują. Cmentarz. Natychmiast opuściła ją jakakolwiek nadzieja, dziewczyna jednak parła do przodu, co rusz potykając się o resztki zapomnianych mogił, fragmenty nagrobków. To miejsce już dawno zostało zapomniane. Kolejne zaklęcie eksplodowało ich boku, wysadzając w powietrze pobliski dość dobrze jeszcze zachowany nagrobek. Salwa kamieni i pyłu spadła na dziewczynę powalając ja na ziemię, ciężko przewróciła się na bok. Ogarnęła wzrokiem otoczenie - leżała na wprost ogromnego grobowca z marmuru, ostatkiem sił podniosła obolałe ciało, gdy w oddali dojrzała nieśmiałe promienie światła, przebijające się przez gęstwinę. wstąpiła w nią nadzieja.

- Chwileczkę- Iskierka poczuła jak na delikatnej szyi dziewczyny zaciska się żelazna obręcz. Przerażona zastygła w bezruchu, miała wrażenie, że za chwile kręgosłup zostanie zmieniony w pył. Silna dłoń przycisnęła dziewczynę do marmurowej płyty, obie poczuły jej przejmujący chłód.
- Umknął Ci pewien szczegół- jadowity głos sączył się do ucha, dziewczyna poczuła na policzku oddech swego prześladowcy, wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Ogromna siła przesunęła ją po płycie , wykręcając jej głowę w nienaturalny sposób, ból sprawił, że pociemniało jej w oczach . Kolejne szarpnięcie, oprawca zacisnął swoją dłoń jeszcze mocniej, przeciągając dziewczynę po grobowcu, która rozpaczliwe starała się czegoś uchwycić, dłonie ślizgały się po gładkiej powierzchni nigdzie też nie mogła wyczuć krawędzi płyty. Szarpnęła się, starając uwolnić się spod żelaznego uścisku. Nagle wszystko ustało, dziewczyna otworzyła oczy, znajdowała się tuż przed nagrobną tablicą, szybko omiotła wzrokiem wypisane słowa. Iskierka nie potrafiła odczytać wyrytych słów, nigdy wcześniej nie widziała podobnych znaków. Żaden ze znanych języków nie posiadał podobnego alfabetu. Jednak tylko ona nie znała znaczenia tych słów. Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie.
-Nie..- szepnęła dziewczyna, Iskierka po raz pierwszy usłyszała głos swojej towarzyszki. Rozpacz i ból dziewczyny wypełnił i jej duszę, zaraz potem zaskoczył ją nagły przypływ bólu. Tym razem to ona krzyczała, nie mogąc go znieść. Szybko ogarnęła ją ciemność, zniknął chłód. Iskierka szarpnęła się na spazmatycznie, objęła się ciasno dłońmi, wbijając paznokcie w ramiona - dopiero po chwili dotarło do niej co uczyniła. Rozluźniła uścisk i położyła dłonie na ziemi, pod opuszkami palców poczuła znajome drewno, ciągle wstrząsały nią dreszcze a wewnątrz ciągle trawił ją ogień. Otworzyła oczy, rozpoznała swoje dłonie - pokrwawione, połamane paznokcie, na jednej z nich z głębokiej rany powoli sączyła się ciemna krew, rana zabrudzona była Ziemią. Powoli odzyskiwała władzę w całym ciele - a razem z tym kolejne obolałe mięśnie dawały o sobie znać. Fala mdłości ogarnęła dziewczynę. Święty Ogień rozbłysł złowrogo. Rei zwymiotowała na podłogę.

niedziela, 24 maja 2009

Tom I - Rozdział 3

Las po raz pierwszy



Nad miasto nadcigała kolejna fala upałów. Nieprzystępna pogoda doskwierała wszystkim bez wyjątku, rozgrzane powietrze, przy głębszym wdechu boleśnie paliło płuca. Nie był ucieczki. Z dala od oszklonego i zatłoczonego centrum było podobnie, tu jednak ludzie kryli się po domach, unikając jakiegokolwiek kontaktu ze słońcem. Nieliczni przechodnie przypłacali swą obecność solennie - ich błyszczące od potu twarze był aż nadto widoczne.

Ciężki chrapliwy oddech dobiegał z rozległego placu, górującego nad opustoszałą ulicą, aby się tam dostać należało wdrapać się po kilkuset schodach i wymagało to sporego wysiłku - w szalejącym upale było nadludzki wysiłek. Pośród otaczających plac zarośli zamajaczył niewyraźny zarys postaci kryjącej się w cieniu drzew. Mimo, iż każdy ruch był przemyślany nie sposób było uniknąc głuchych trzasków łamanych gałązek i szelestu opadłych, spalonych przez słońce liści. Dźwięk ten najwyraźniej nie odpowiadał przybyszowi, a gdy tylko pierwsze promienie słońca zatańczyły na jego twarzy, natychmiast wykrzywił jś wściekły grymas, zmieniając usta w poziomą linię.



Lepiej będzie pozostać w cieniu. Tak będzie bezpieczniej.



Natychmiast odwrócił się by skryć się w mroku i gęstwinie drzew, powoli pod ich osłoną okrążył zabudowania, nic nie przeszkadzało jego poczynaniom, miał jednak na uwadze nieprzewidywalne zachowania ludzi, dlatego nie pozwolił sobie na zbytnie rozluźnienie, płytki wyćwiczony oddech napełniał pluca wystarczającą ilością tlenu. Krok za krokiem zbliżał sie do celu swojej podróży, po chwili przyśpieszył a właściwie płyną w powietrzu, więc w mgnieniu oka znalazł się na wprost...



Tak



Dłoń z dziwną delikatnościa dotknęła tradycyjnych japońskich drzwi. Kobieca dłoń.

Coś w jej głebi szarpnęło się spazmatycznie.



Spokojnie moja mała, będziesz się dobrze bawić, zapewniam - ironia spłynęła do umysłu maleńkiej cząstki z zapałem walczącej o wolność. Kobieta zdecydowanie pchnęła drzwi. Dłoń oparta na framudze drgnęła, co zwróciło uwagę czarnych, zimnych oczu, oczu przepełnionych pogardą, do wszystkich i wszystkiego.

- Zachowaj siły - syknęła - jeszcze ci się przysadzą.

Jej kroki głucho zadudniły na drewianej podłodze, nie przejawiając najmniejszej chęci na trwanie przy utartych konwenansach, bezceremonialnie minęła niewielki ołtarzyk i usiadła przy Świętym Ogniu.



Grymas wykrzywił jej twarz, gdy tylko dotarły do niej desperackie myśli towarzyszki. Cała ta sytuacja zaczynała ją bawić, delikatnie zwolniła zaklęcie, ciekawa dalszych poczynań ofiary. Dwa połączone umysły zakotłowały, mieszając swe myśli, wspomnnienia, marzenia, jeśli tak można było nazwać to, co wypełniało umysł tajemniczej kobiety - chaos, który tam panował, zdawał się być nie do ogarnięcia, nawet przez najsilniejszego człowieka. Uwięziona dusza przemknęła pomiędzy obrazami, starając się wychwycić cokolwiek, co mogłoby ją naprowadzić na jakikolwiek ślad kim lub czym jest Obca - bo tak nazwała kobietę.

Obcą najwyraźniej znudziło przyglądanie się poczynaniom sublokatorki, ziewnęła demonstracyjnie, i bez najmniejszego wysiłku zepchnęła małe, ciągle tlące się światełko w głąb swojego umysłu, nie wahając się przy tym wychwycić wszystkie głeboko skrywane tejemnie, bolesne wspomnienia, odruchowo roztrząsając co też mogła osiądnšć w swym krótkim i marnym życiu, nic nie znacząca jednostka.



Obca nie gościła tu zbyt czesto, czuła bowiem obrzydzenie do wszystkiego co się tu znajdowało. Była zbyt ważna i dumna by zniżać cię do ich poziomu - ale jednak tu była.

- Głupia! - wrzasnęła i z całych sił zacisneła pięści tak, że dotkliwie poczuła wbijające się paznokcie.

Ale ból był dla niej niczym.

Ciężko dysząc zerknęła na ogień, nie wykonała żadnego gestu, nie wypowiedziała żadnego słowa. Jedno, władcze spojrzenie sprawiło, że Święty Płomień wystrzelił w górę.

- Robię to ostatni raz - syknęła, dobrze wiedziała, że jadowite słowa dotrą do adresata, obecnego gdzieś poza czasem i przestrzenią. Ogień wystrzelił na boki pochłaniajšc kobietę, miejącš się spazmatycznie, a wraz z nia iskierkę, która krzyknęła ze strachu.Otoczył jej las.

Tom I - Rozdział 2

Przyjaciele

Mając w pamięci ostanie dni, nic nie zapowiadało tak nagłej zmiany pogody, tuż po przebudzeniu, ciągle zaspanym wzrokiem, Usagi rozglądnęła się po pokoju, było zdecydowanie ciemniej niż zwykle. Prawą ręką sięgnęła pod poduszkę a gdy poczuła znajomy chłód sprawnie wyciągnęła broszkę. Teraz gdy oczy przyzwyczaiły się do pół mroku mogła się jej dokładnie przyjrzeć, chociaż na pamięć znała jej wygląd, szczupłymi palcami przesunęła po ozdobnej powierzchni broszki, wyczuwając każdą wypukłość, zawahała się chwilę, po czym otworzyła ją. Tym razem bez namysłu zarysowała palcem wskazującym kontury, w miejscu gdzie po wypowiedzeniu formuły pojawia się gwiazda. Usagi zamknęła oczy, zastanawiała się ile czasu upłynęło od ostatniej batalii. Dni? Tygodnie? Miesiąc? Myślała, że gdy Chaos został pokonany ona sama będzie mogła odetchnąć, zatracić się w codzienności, cieszyć się przyjaźnią, miłością. Los podarował jej tyle szczęścia, nie chciała tego stracić, a zawsze gdy rozpoczynała się nowa walka pojawiał się ten wszechogarniający strach. Początkowo zawsze przed nieznanym, który później materializował się w konkretniej postaci, na końcu, niepostrzeżenie wkradała się jego najgorsza odmiana - obawa o innych, przed ich bólem, cierpieniem...śmiercią. Usagi nerwowo przycisnęła broszkę do siebie, pod zaciśniętymi powiekami w szaleńczym tempie pojawiały się najboleśniejsze wspomnienia, tak wyraźnie w chwilach najmniejszego zwątpienia. Usagi nerwowo przewróciła się na bok, zaciągając na głowę kołdrę. Nie lubiła tych momentów, zawsze starała się zepchnąć bolesne wspomnienia na bok, pozwalając aby ciepły promyk miłości rozlał się po duszy, ciągle jednak czuła, że gdzieś tam w najodleglejszym jej zakamarku czekają na chwilę słabości.
- Usagi, wstawaj już, jesteśmy spóźnione-
Drobna dłoń Usagi wysunęła się spod kołdry, chwilę później duże niebieskie oczy spojrzały na czarną kotkę. Długi ogon Luny spokojnie wił się w powietrzu, trochę zrezygnowanym wzrokiem spoglądała na swoją towarzyszkę.
- Spotkanie u Rei? - zapytała niepewnie a widząc kiwnięcie głową kotki szybko zerwała się z łóżka. Wciąż powtarzając zapomniałam wybiegła do łazienki.
Nieśmiały błysk światła zwrócił uwagę Luny, kotka ostrożnie ku skotłowanej pościeli - natychmiast rozpoznała wystający spod kołdry fragment broszki. Niezdarnie zamknęła wieko. Kilka świetlistych promyków zatańczyło na złotej powierzchni, sprawiając wrażenie jakby silne źródło światła padło na jej powierzchnie, Luna gwałtownie odwróciła się w kierunku okna ale niebo wciąż było zasnute ciemnymi chmurami, kocie oczy zwęziły się, powtórnie spojrzała na broszkę. Nic już nie pojawiło się na jej powierzchni.


***

Usagi wychodziła właśnie po schodach na Hikawa Shrine, gdy zaczął padać deszcz, na placu przed domem Rei pojawiły się już ogromne kałuże deszczu. Przechodząc obok jednej z nich Usagi spojrzała na swoje odbicie, zniekształcona, przez krople padającego deszczu, powierzchnia wodnego lustra, lekko falowała, jednak dziewczyna z łatwością rozpoznała swoje rysy a błękitne oczy kontrastowały z szarym niebem. Usagi odeszła właśnie, kilka kroków, gdy coś przykuło jej uwagę, zachęcona nieznanym wewnętrznym przeczuciem spojrzała powtórnie w kierunku kałuży, gdy to uczyniła, dojrzała jak z powierzchni wody znika czarna bezkształtna masa, odwróciła się gwałtownie gdyż pouczyła na karku zimny oddech, nikogo jednak nie było. Usagi starła kilka kropel deszczu z czoła i wbiegła do domu przyjaciółki.
Pośrodku pokoju, wokół niewielkiego stolika, siedziała czwórka jej najbliższych przyjaciół, Usagi dołączyła do reszty cichych towarzyszek, każda z nich zdawała się błądzić we własnych myślach, jakby próbowały rozwiązać najtrudniejszy problem swojego życia. Sprawa, która tak wszystkich nurtowała dotyczyła wydarzeń ostatniego wieczora, nikt jednak nie odważył się zacząć rozmowy. Deszcz cicho bębnił o dach a na wybrukowanym placu tworzył leniwie motyle. Usagi odruchowo ścisnęła w kieszeni broszkę, znów nachodziły ją wspomnienia ostatniej walki.
Czy tym razem będziemy mieć tyle szczęścia?
- Mamy problem - długą ciszę przerwała w końcu Mako - jak mamy walczyć z kimś kogo nie widzimy? - wyglądało na to, że jako pierwsza odważyła się rozpocząć dyskusję.
- Ale przecież Ami udało się znaleźć jedno z tych... - Usagi wyraźnie brakowało słowa jak to nazwać, zrezygnowana spojrzała na Mako - tych, które chciało cię zaatakować.
- To nie tak. Spójrzcie - odparła Ami i przesunęła na środek swój komputer a reszta dziewcząt skupiła się na wprost ekranu. - To z wczoraj -
Na niebieskim ekranie pojawiały się białe kontury. Najpierw Usagi rozpoznała Rei, gdy obraz zaczął się przesuwać, zataczając okrąg, na ekranie pojawiły się jeszcze kontury uwięzionej Minako, aż w końcu pojawiła się Mako, wtedy ekran rozbłysł na czerwono i pojawiło się mnóstwo najróżniejszych wskaźników i wykresów.
- To świetnie!. To znaczy, że Ami przeskanuje cały teren a potem da nam znać, gdzie co się znajduje, my to rozwalimy i po robocie - wykrzyknęła Usagi i energicznie poklepała Ami po plecach przygwożdżając ją w ten sposób do stołu.
- Nie, Usagi- odezwała się wyraźnie zniecierpliwiona Rei - Ami przez to chciała powiedzieć, że nie udało jej się znaleźć pozostałych wrogów, wiec nie możemy polegać na komputerze. A co się stało gdy pojawił się ten blask?- posłała pytanie w przestrzeń, które złowieszczo zawisło nad ich głowami, wyglądało na to, że dotarły do krytycznego momentu dyskusji. - Trzeba na nią uważać - stwierdziła sucho.
- Na kogo? - wyrwało się pozostałym dziewczętom, które spojrzały na Rei.
- Rei ma na myśli osobę, która mnie uratowała - tym razem odezwała się, do tej pory milcząca Minako, po czym spojrzała z wyrzutem na Rei, która już szykowała się do odpowiedzi gdy przerwała jej Luna.
- Jak ona wyglądała?- czarna kotka podniosła się z łóżka.Pierwsza z wyjaśnieniami podążyła Minako, zamknęła oczy starając się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów tajemniczej postaci. Po chwili ciszy, odliczając na palcach wymieniła: bialy strój dziewczyny, takie same buty i długie rękawiczki, ciemnobrązowe oczy i takie same kręcone włosy, wiedziała, że były jeszcze jakieś niuanse stroju, jednak nie potrafiła tego opisać.
- To niewiele. - stwierdziła Luna. - Pamiętasz może coś charakterystycznego?- Minako pochyliła głowę, wszystko pamiętała jak przez mgłę.
- A ty Rei? - tym razem Luna zwróciła się do dziewczyny o kruczoczarnych włosach, która siedziała ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i zmrużonymi oczami wpatrywała się w Minako. Rei spojrzała na Lunę i kiwnęła głową, bez słowa sięgnęła po kartkę papieru i kilkoma sprawnymi ruchami nakreśliła na niej symbol. Popchnęła kartkę przez blat, która sprawnie prześlizgnęła się po stole i zatrzymała tuż przed Minako, która podniosła kartkę i przyjrzała się rysunkowi. Rei znów skrzyżowała ręce i spojrzała wyczekująco na Minako.
- Powinnaś to pamiętać miałaś ją tuż przy sobie. - Minako nie odpowiedziała. - Całkiem możliwe, że jest ona bardziej niebezpieczna od tych stworów w kapturach, a co może oznaczać gdy będzie naszym wro...-
- Skąd ta pewność? - przerwała jej Minako.
- To proste, zakapturzone stwory to pewnie jej poplecznicy, małe przedstawienie i jesteśmy przekonane o dobroci naszej nieznajomej- stwierdziła Rei i machnęła teatralnie ręka.- A od kiedy interesują cię teorie spiskowe? - Minako oparła dłonie o stół i przechyliła się przez niego w kierunku Rei. Reszta dziewcząt z zaskoczeniem przysłuchiwała się wymianie zdań, pomiędzy przyjaciółkami. - Trzeba patrzeć na to realnie, to nie zabawa, powinnaś o tym wiedzieć, zwłaszcza gdy od początku jesteśmy pod kreską. Nie widzisz powagi sytuacji? Rozumiem, że nie byłaś wczoraj w pełni sprawna ale... - Rei przerwała, starała się opanować, spojrzeć na całą sytuację z drugiej strony ale coś w środku ją blokowało.
- A ty widzisz tą powagę?- ironizowała Minako - Szkoda, że w biało - czarnych barwach. Kto jak, kto ale ty Rei powinnaś widzieć więcej- krzyknęła a jej oczy zaszkliły się.
- Właśnie widzę i muszę być ostrożna za naiwnych- wypaliła Rei i tym razem ona przechyliła się przez stół.
- Tak?! To nie ty tam byłaś i to nie ty czułaś jak opuszczają cię siły. Nie ty widziałaś ją z bliska! Czy ty zawsze musisz być podejrzliwa, nie możesz dać nikomu szansy. Traktujesz wszystkich protekcjonalnie!- Minako zerwała się i wybiegła z pokoju natomiast Rei wyglądała jakby ktoś uderzyła ją w twarz. Usagi położyła rękę na ramieniu przyjaciółki, ciemne oczy Rei spojrzały na Usagi.
- Czy ja...?-
- Nie, Rei jesteś wspaniałą przyjaciółka- odparła i uśmiechnęła się ciepło. Rei zerwała się z ziemie i wybiegła z domu rozchlapując wokół siebie kałuże.
- Dajmy im chwile czasu, muszą się pogodzić z tym co się wydarzyło, widziały więcej niż my- spokojny głos Luny sprowadził pozostałe dziewczęta na ziemię. Kotka wskoczyła na stół i przyglądnęła się rysunkowi, tuż za nią pojawił się Artemis.
- Znacie ten znak?- spytała Mako, gdy Luna spojrzała na Artemisa i kiwnęła głową.
- Nie jestem pewny, wydaje mi się, że kiedyś było coś podobnego ale to stara historia.-
- Musimy to sprawdzić, chodźmy - powiedziała Luna do dość ociągającego się towarzysza.
- Nie możemy poczekać?- zapytał niepewnie - Pada. - szepnął - A raczej leje! Nienawidzę deszczu!-
Usagi zakrztusiła się herbatą a Mako chyba zbyt mocno ją uderzyła bo z rąk wyleciała jej filiżanka. Usagi szybko zanurkowała pod aby zetrzeć resztki płyn, uciekając przed karcącym wzrokiem Luny.
-ARTEMIS!!!-
- Dobrze, dobrze- odparł zrezygnowany i chwilę później zniknął w deszczu.

- Przepraszam czy można- nowy głos zabrzmiał w pokoju, dziewczęta odwróciły się zaskoczone. W pokoju pojawiła się wysoka kobieta o długich ciemnych włosach.
- Setsuna?- zdziwiła się Ami- Co ty tu robisz?-
- Przyprowadziłam kogoś, powiedziała tajemniczo i wskazała na drzwi, w których pojawiła się dziewczynka o różowych kucykach.
- Nie wiedziałyśmy czy możemy przyjść, wasze krzyki słychać już z daleka a Rei i Minako nawet nas nie poznały gdy przebiegały koło nas- stwierdziła Chibiusa wchodząc do pokoju. Usagi mocno przytuliła małą przyjaciółkę.
- Tak się cieszę- powiedziała a dziewczynka odwzajemniła uścisk.


***

- Morze jest niespokojne, wody się mieszają- kobieta zamknęła oczy, pozwoliła aby wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy i muskał twarz. Gdy poczuła na swoim ramieniu przyjacielski uścisk otworzyła oczy i spojrzała na swoją towarzyszkę. Spojrzała w dół, kilkanaście metrów pod nią wzburzone fale rozbijały się o kamieniste zbocze klifu.
- Trzeba wracać. -stwierdziła, odpowiedziało jej nieme skinienie.