niedziela, 31 maja 2009

Tom I - Rozdział 4

Ucieczka

Nagle maleńka Iskierka poczuła się wolna. Kajdany zniknęły a wewnętrzny niepokój ustąpił, pozwalając odetchnąć uwięzionej przez Obcą, duszy. Stopniowo do świadomości zaczęły docierać obrazy otoczenia, cięgle jednak zbyt mgliste i niejasne, by cokolwiek wychwycić. Większość uwagi i tak ciągle była skupiona na poszukiwaniu przeciwniczki. Strach przed kobietą był paraliżujący, dlatego z całych sił starała się go zwalczyć, dopuścić do głosu swoje trzeźwe myślenie, bowiem jak najszybciej musiała ocenić swoją sytuację, która nie przedstawiała się dość klarownie. Iskierka nie miała pojęcia w jaki sposób mogło dojść do owej sytuacji, a ciągle była uwięziona poza czasem i przestrzenią.
Zamarła gdy usłyszała pierwszy dźwięknie mogąc rozpoznać jego źródła. Upłynęło kilka sekund zanim uświadomiła sobie co słyszy. Oddech. Coraz głośniejszy, szybszy, płytszy, nierówny. Najwyraźniej ktoś biegł, jak ustaliła, zbyt szybko lub zbyt długo jak na siły tej osoby. Iskierka była pewna, że tej osobie zaczyna brakować sił. Dość szybko odwróciła swoją uwagę od nieznanej postaci, bowiem dosięgnął ją przejmujący chłód, ale i dziwne uczucie - zaskoczyło ją to, bo poczuł, że wraca do ciała. Uwięziona do tej pory, pod postacią iskry, cała jej dusza powoli lecz systematycznie rozlewała się po ciele. Ulga sprawiła, że Iskierka rozradowała się - cała ta sytuacja miała się już zakończyć. Te myśli sprawiły, że wściekła się na siebie.
Gdzie podziała się jej zdolność do chłodnej kalkulacji? Zdecydowanie?
Musi wyjaśnić co się stało i kim była Obca. Kto tego dokona jeśli nie ona? W tym momencie była już pewna co musi zrobić.
Jej powrót do ciała wyrwał ją z rozmyślań. Znajomy oddech znów powrócił. Tym razem był już świszczący. Ktoś znajdował się u kresu wytrzymałości. Nagle w umyśle Iskierki eksplodował tysiące obcych myśli - strach, przerażenie. Gonitwa ta nie pozwalała się jej skupić, toteż i jej oddech przyśpieszył, szybko poczuła zmęczenie a mięśnie wybuchły palącym bólem. Ręce poruszały się niezdarnie, jakby starały się coś odepchnąć. Iskierka nie mogła zapanować nad żadnym fragmentem swojego ciała - im bardziej się starała tym bardziej mizerne były tego efekty. Jakby tego było mało dotarły do niej pierwsze obrazy. Las, ciemny, wilgotny, nieprzystępny. Iskierka dojrzała przed sobą obłoki pary - wtedy dotarło do niej, że nie wróciła do swego ciała. Że jej oddech, nie jest jej oddechem, wszystko co czuje, co widzi... Ogarnęło ją przerażenie gdy uświadomiła sobie, że znów została uwięziona w obcym ciele.
Obok powtórnie uwięzionej Iskierki, ze świstem przeleciało zaklęcie, jego moc powaliła pobliskie drzewo. Ponieważ nie miała wpływu na jakikolwiek ruch czy decyzję osoby w której była uwieziona, mogła tylko analizować ciąg wydarzeń. Długie, szczupłe dłonie rozpaczliwe torowały drogę wśród gąszczy, raz po raz chroniąc twarz przed odłamkami skał, Ziemi, drzew gdy kolejne zaklęcia wybuchały w pobliżu. Tym razem wzrok skierował się w dół, Iskierka dostrzegła poszarpaną i ubrudzoną spódnicę, raz po raz widoczne były pokaleczone nogi dziewczyny w której duszy była uwięziona. Iskierka cały czas walczyła o jakikolwiek kontakt ze swoja towarzyszką, jednak zdawała sobie sprawę, że w takiej sytuacji, nikt nie byłby w stanie dostrzec, jakichkolwiek zawirowań w głębi swojej duszy, Iskierka posiadała zbyt mała siłę by dać znać o sobie jakikolwiek znak. Wewnętrzna siła dziewczyny, otaczała ją zdecydowanie ściślej niż Obcej, a przebywanie w jej duszy nie było bolesne - pomijając fakt odczuwanego przez nią bólu fizycznego dziewczyny. Tuż obok eksplodowało kolejne zaklęcie, jego siła wywróciła dziewczynę, uderzając ją o pobliskie drzewo, ta jednak szybko podniosła się z ziemi, ciężko dysząc potarła obolałe ramię. Biegła rozpaczliwie rozglądając się na boki, las był gęsty ale nie na tyle by mogła się w nim bezpiecznie schronić. Kolejne zaklęcie chybiło celu, rozbijając się tuż za dziewczyną, wzbiło w powietrze tumany igliwia i ziemi. W oddali zagrzmiał szyderczy śmiech - wtedy Iskierka zapragnęła obejrzeć się do tyłu, chciała wiedzieć kto jest prześladowcą. najwyraźniej jednak, dziewczyna dobrze wiedziała kto ją ściga.
Las gęstniał coraz bardziej, dróżka, którą wcześniej biegły, zniknęła - teraz stopy zapadały się w miękkim mchu.
- Skacz! - rozległ się ogłuszający wrzask, dziewczyna odskoczyła, ratując się przed ugodzeniem przez zaklęcie. Ktoś brutalnie z niej drwił. Była cała pokaleczona, gałęzie ciągle ją raniły, opuszczały ją resztki sił, coraz częściej pojawiała się ochota by się poddać. Cała sytuacja upokorzyła ją już zbyt bardzo.
Iskierka dostrzegła w oddali coś co przypominało płot, spróchniałe szczebelki ustawiły się pod najróżniejszymi kątami. Dziewczyna najwyraźniej dostrzegła to samo, nagle skręciła i biegiem skierowała się do uchylonej furtki. Iskierka miała nadzieję, że może znajdzie się ktoś, kto pomoże dziewczynie a przy okazji może i jej samej.
dziewczyna wbiegła przez bramkę w ostatniej chwili omijając drzewo, które utonęło w gęstej mgle. Nagle potknęła się jednak o coś co wystawało z ziemi, wywróciła się i upadła na gładko i zimną płytę, stoczyła się na ziemię. Dopiero po chwili dopadło do Iskierki gdzie się znajdują. Cmentarz. Natychmiast opuściła ją jakakolwiek nadzieja, dziewczyna jednak parła do przodu, co rusz potykając się o resztki zapomnianych mogił, fragmenty nagrobków. To miejsce już dawno zostało zapomniane. Kolejne zaklęcie eksplodowało ich boku, wysadzając w powietrze pobliski dość dobrze jeszcze zachowany nagrobek. Salwa kamieni i pyłu spadła na dziewczynę powalając ja na ziemię, ciężko przewróciła się na bok. Ogarnęła wzrokiem otoczenie - leżała na wprost ogromnego grobowca z marmuru, ostatkiem sił podniosła obolałe ciało, gdy w oddali dojrzała nieśmiałe promienie światła, przebijające się przez gęstwinę. wstąpiła w nią nadzieja.

- Chwileczkę- Iskierka poczuła jak na delikatnej szyi dziewczyny zaciska się żelazna obręcz. Przerażona zastygła w bezruchu, miała wrażenie, że za chwile kręgosłup zostanie zmieniony w pył. Silna dłoń przycisnęła dziewczynę do marmurowej płyty, obie poczuły jej przejmujący chłód.
- Umknął Ci pewien szczegół- jadowity głos sączył się do ucha, dziewczyna poczuła na policzku oddech swego prześladowcy, wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Ogromna siła przesunęła ją po płycie , wykręcając jej głowę w nienaturalny sposób, ból sprawił, że pociemniało jej w oczach . Kolejne szarpnięcie, oprawca zacisnął swoją dłoń jeszcze mocniej, przeciągając dziewczynę po grobowcu, która rozpaczliwe starała się czegoś uchwycić, dłonie ślizgały się po gładkiej powierzchni nigdzie też nie mogła wyczuć krawędzi płyty. Szarpnęła się, starając uwolnić się spod żelaznego uścisku. Nagle wszystko ustało, dziewczyna otworzyła oczy, znajdowała się tuż przed nagrobną tablicą, szybko omiotła wzrokiem wypisane słowa. Iskierka nie potrafiła odczytać wyrytych słów, nigdy wcześniej nie widziała podobnych znaków. Żaden ze znanych języków nie posiadał podobnego alfabetu. Jednak tylko ona nie znała znaczenia tych słów. Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie.
-Nie..- szepnęła dziewczyna, Iskierka po raz pierwszy usłyszała głos swojej towarzyszki. Rozpacz i ból dziewczyny wypełnił i jej duszę, zaraz potem zaskoczył ją nagły przypływ bólu. Tym razem to ona krzyczała, nie mogąc go znieść. Szybko ogarnęła ją ciemność, zniknął chłód. Iskierka szarpnęła się na spazmatycznie, objęła się ciasno dłońmi, wbijając paznokcie w ramiona - dopiero po chwili dotarło do niej co uczyniła. Rozluźniła uścisk i położyła dłonie na ziemi, pod opuszkami palców poczuła znajome drewno, ciągle wstrząsały nią dreszcze a wewnątrz ciągle trawił ją ogień. Otworzyła oczy, rozpoznała swoje dłonie - pokrwawione, połamane paznokcie, na jednej z nich z głębokiej rany powoli sączyła się ciemna krew, rana zabrudzona była Ziemią. Powoli odzyskiwała władzę w całym ciele - a razem z tym kolejne obolałe mięśnie dawały o sobie znać. Fala mdłości ogarnęła dziewczynę. Święty Ogień rozbłysł złowrogo. Rei zwymiotowała na podłogę.

niedziela, 24 maja 2009

Tom I - Rozdział 3

Las po raz pierwszy



Nad miasto nadcigała kolejna fala upałów. Nieprzystępna pogoda doskwierała wszystkim bez wyjątku, rozgrzane powietrze, przy głębszym wdechu boleśnie paliło płuca. Nie był ucieczki. Z dala od oszklonego i zatłoczonego centrum było podobnie, tu jednak ludzie kryli się po domach, unikając jakiegokolwiek kontaktu ze słońcem. Nieliczni przechodnie przypłacali swą obecność solennie - ich błyszczące od potu twarze był aż nadto widoczne.

Ciężki chrapliwy oddech dobiegał z rozległego placu, górującego nad opustoszałą ulicą, aby się tam dostać należało wdrapać się po kilkuset schodach i wymagało to sporego wysiłku - w szalejącym upale było nadludzki wysiłek. Pośród otaczających plac zarośli zamajaczył niewyraźny zarys postaci kryjącej się w cieniu drzew. Mimo, iż każdy ruch był przemyślany nie sposób było uniknąc głuchych trzasków łamanych gałązek i szelestu opadłych, spalonych przez słońce liści. Dźwięk ten najwyraźniej nie odpowiadał przybyszowi, a gdy tylko pierwsze promienie słońca zatańczyły na jego twarzy, natychmiast wykrzywił jś wściekły grymas, zmieniając usta w poziomą linię.



Lepiej będzie pozostać w cieniu. Tak będzie bezpieczniej.



Natychmiast odwrócił się by skryć się w mroku i gęstwinie drzew, powoli pod ich osłoną okrążył zabudowania, nic nie przeszkadzało jego poczynaniom, miał jednak na uwadze nieprzewidywalne zachowania ludzi, dlatego nie pozwolił sobie na zbytnie rozluźnienie, płytki wyćwiczony oddech napełniał pluca wystarczającą ilością tlenu. Krok za krokiem zbliżał sie do celu swojej podróży, po chwili przyśpieszył a właściwie płyną w powietrzu, więc w mgnieniu oka znalazł się na wprost...



Tak



Dłoń z dziwną delikatnościa dotknęła tradycyjnych japońskich drzwi. Kobieca dłoń.

Coś w jej głebi szarpnęło się spazmatycznie.



Spokojnie moja mała, będziesz się dobrze bawić, zapewniam - ironia spłynęła do umysłu maleńkiej cząstki z zapałem walczącej o wolność. Kobieta zdecydowanie pchnęła drzwi. Dłoń oparta na framudze drgnęła, co zwróciło uwagę czarnych, zimnych oczu, oczu przepełnionych pogardą, do wszystkich i wszystkiego.

- Zachowaj siły - syknęła - jeszcze ci się przysadzą.

Jej kroki głucho zadudniły na drewianej podłodze, nie przejawiając najmniejszej chęci na trwanie przy utartych konwenansach, bezceremonialnie minęła niewielki ołtarzyk i usiadła przy Świętym Ogniu.



Grymas wykrzywił jej twarz, gdy tylko dotarły do niej desperackie myśli towarzyszki. Cała ta sytuacja zaczynała ją bawić, delikatnie zwolniła zaklęcie, ciekawa dalszych poczynań ofiary. Dwa połączone umysły zakotłowały, mieszając swe myśli, wspomnnienia, marzenia, jeśli tak można było nazwać to, co wypełniało umysł tajemniczej kobiety - chaos, który tam panował, zdawał się być nie do ogarnięcia, nawet przez najsilniejszego człowieka. Uwięziona dusza przemknęła pomiędzy obrazami, starając się wychwycić cokolwiek, co mogłoby ją naprowadzić na jakikolwiek ślad kim lub czym jest Obca - bo tak nazwała kobietę.

Obcą najwyraźniej znudziło przyglądanie się poczynaniom sublokatorki, ziewnęła demonstracyjnie, i bez najmniejszego wysiłku zepchnęła małe, ciągle tlące się światełko w głąb swojego umysłu, nie wahając się przy tym wychwycić wszystkie głeboko skrywane tejemnie, bolesne wspomnienia, odruchowo roztrząsając co też mogła osiądnšć w swym krótkim i marnym życiu, nic nie znacząca jednostka.



Obca nie gościła tu zbyt czesto, czuła bowiem obrzydzenie do wszystkiego co się tu znajdowało. Była zbyt ważna i dumna by zniżać cię do ich poziomu - ale jednak tu była.

- Głupia! - wrzasnęła i z całych sił zacisneła pięści tak, że dotkliwie poczuła wbijające się paznokcie.

Ale ból był dla niej niczym.

Ciężko dysząc zerknęła na ogień, nie wykonała żadnego gestu, nie wypowiedziała żadnego słowa. Jedno, władcze spojrzenie sprawiło, że Święty Płomień wystrzelił w górę.

- Robię to ostatni raz - syknęła, dobrze wiedziała, że jadowite słowa dotrą do adresata, obecnego gdzieś poza czasem i przestrzenią. Ogień wystrzelił na boki pochłaniajšc kobietę, miejącš się spazmatycznie, a wraz z nia iskierkę, która krzyknęła ze strachu.Otoczył jej las.

Tom I - Rozdział 2

Przyjaciele

Mając w pamięci ostanie dni, nic nie zapowiadało tak nagłej zmiany pogody, tuż po przebudzeniu, ciągle zaspanym wzrokiem, Usagi rozglądnęła się po pokoju, było zdecydowanie ciemniej niż zwykle. Prawą ręką sięgnęła pod poduszkę a gdy poczuła znajomy chłód sprawnie wyciągnęła broszkę. Teraz gdy oczy przyzwyczaiły się do pół mroku mogła się jej dokładnie przyjrzeć, chociaż na pamięć znała jej wygląd, szczupłymi palcami przesunęła po ozdobnej powierzchni broszki, wyczuwając każdą wypukłość, zawahała się chwilę, po czym otworzyła ją. Tym razem bez namysłu zarysowała palcem wskazującym kontury, w miejscu gdzie po wypowiedzeniu formuły pojawia się gwiazda. Usagi zamknęła oczy, zastanawiała się ile czasu upłynęło od ostatniej batalii. Dni? Tygodnie? Miesiąc? Myślała, że gdy Chaos został pokonany ona sama będzie mogła odetchnąć, zatracić się w codzienności, cieszyć się przyjaźnią, miłością. Los podarował jej tyle szczęścia, nie chciała tego stracić, a zawsze gdy rozpoczynała się nowa walka pojawiał się ten wszechogarniający strach. Początkowo zawsze przed nieznanym, który później materializował się w konkretniej postaci, na końcu, niepostrzeżenie wkradała się jego najgorsza odmiana - obawa o innych, przed ich bólem, cierpieniem...śmiercią. Usagi nerwowo przycisnęła broszkę do siebie, pod zaciśniętymi powiekami w szaleńczym tempie pojawiały się najboleśniejsze wspomnienia, tak wyraźnie w chwilach najmniejszego zwątpienia. Usagi nerwowo przewróciła się na bok, zaciągając na głowę kołdrę. Nie lubiła tych momentów, zawsze starała się zepchnąć bolesne wspomnienia na bok, pozwalając aby ciepły promyk miłości rozlał się po duszy, ciągle jednak czuła, że gdzieś tam w najodleglejszym jej zakamarku czekają na chwilę słabości.
- Usagi, wstawaj już, jesteśmy spóźnione-
Drobna dłoń Usagi wysunęła się spod kołdry, chwilę później duże niebieskie oczy spojrzały na czarną kotkę. Długi ogon Luny spokojnie wił się w powietrzu, trochę zrezygnowanym wzrokiem spoglądała na swoją towarzyszkę.
- Spotkanie u Rei? - zapytała niepewnie a widząc kiwnięcie głową kotki szybko zerwała się z łóżka. Wciąż powtarzając zapomniałam wybiegła do łazienki.
Nieśmiały błysk światła zwrócił uwagę Luny, kotka ostrożnie ku skotłowanej pościeli - natychmiast rozpoznała wystający spod kołdry fragment broszki. Niezdarnie zamknęła wieko. Kilka świetlistych promyków zatańczyło na złotej powierzchni, sprawiając wrażenie jakby silne źródło światła padło na jej powierzchnie, Luna gwałtownie odwróciła się w kierunku okna ale niebo wciąż było zasnute ciemnymi chmurami, kocie oczy zwęziły się, powtórnie spojrzała na broszkę. Nic już nie pojawiło się na jej powierzchni.


***

Usagi wychodziła właśnie po schodach na Hikawa Shrine, gdy zaczął padać deszcz, na placu przed domem Rei pojawiły się już ogromne kałuże deszczu. Przechodząc obok jednej z nich Usagi spojrzała na swoje odbicie, zniekształcona, przez krople padającego deszczu, powierzchnia wodnego lustra, lekko falowała, jednak dziewczyna z łatwością rozpoznała swoje rysy a błękitne oczy kontrastowały z szarym niebem. Usagi odeszła właśnie, kilka kroków, gdy coś przykuło jej uwagę, zachęcona nieznanym wewnętrznym przeczuciem spojrzała powtórnie w kierunku kałuży, gdy to uczyniła, dojrzała jak z powierzchni wody znika czarna bezkształtna masa, odwróciła się gwałtownie gdyż pouczyła na karku zimny oddech, nikogo jednak nie było. Usagi starła kilka kropel deszczu z czoła i wbiegła do domu przyjaciółki.
Pośrodku pokoju, wokół niewielkiego stolika, siedziała czwórka jej najbliższych przyjaciół, Usagi dołączyła do reszty cichych towarzyszek, każda z nich zdawała się błądzić we własnych myślach, jakby próbowały rozwiązać najtrudniejszy problem swojego życia. Sprawa, która tak wszystkich nurtowała dotyczyła wydarzeń ostatniego wieczora, nikt jednak nie odważył się zacząć rozmowy. Deszcz cicho bębnił o dach a na wybrukowanym placu tworzył leniwie motyle. Usagi odruchowo ścisnęła w kieszeni broszkę, znów nachodziły ją wspomnienia ostatniej walki.
Czy tym razem będziemy mieć tyle szczęścia?
- Mamy problem - długą ciszę przerwała w końcu Mako - jak mamy walczyć z kimś kogo nie widzimy? - wyglądało na to, że jako pierwsza odważyła się rozpocząć dyskusję.
- Ale przecież Ami udało się znaleźć jedno z tych... - Usagi wyraźnie brakowało słowa jak to nazwać, zrezygnowana spojrzała na Mako - tych, które chciało cię zaatakować.
- To nie tak. Spójrzcie - odparła Ami i przesunęła na środek swój komputer a reszta dziewcząt skupiła się na wprost ekranu. - To z wczoraj -
Na niebieskim ekranie pojawiały się białe kontury. Najpierw Usagi rozpoznała Rei, gdy obraz zaczął się przesuwać, zataczając okrąg, na ekranie pojawiły się jeszcze kontury uwięzionej Minako, aż w końcu pojawiła się Mako, wtedy ekran rozbłysł na czerwono i pojawiło się mnóstwo najróżniejszych wskaźników i wykresów.
- To świetnie!. To znaczy, że Ami przeskanuje cały teren a potem da nam znać, gdzie co się znajduje, my to rozwalimy i po robocie - wykrzyknęła Usagi i energicznie poklepała Ami po plecach przygwożdżając ją w ten sposób do stołu.
- Nie, Usagi- odezwała się wyraźnie zniecierpliwiona Rei - Ami przez to chciała powiedzieć, że nie udało jej się znaleźć pozostałych wrogów, wiec nie możemy polegać na komputerze. A co się stało gdy pojawił się ten blask?- posłała pytanie w przestrzeń, które złowieszczo zawisło nad ich głowami, wyglądało na to, że dotarły do krytycznego momentu dyskusji. - Trzeba na nią uważać - stwierdziła sucho.
- Na kogo? - wyrwało się pozostałym dziewczętom, które spojrzały na Rei.
- Rei ma na myśli osobę, która mnie uratowała - tym razem odezwała się, do tej pory milcząca Minako, po czym spojrzała z wyrzutem na Rei, która już szykowała się do odpowiedzi gdy przerwała jej Luna.
- Jak ona wyglądała?- czarna kotka podniosła się z łóżka.Pierwsza z wyjaśnieniami podążyła Minako, zamknęła oczy starając się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów tajemniczej postaci. Po chwili ciszy, odliczając na palcach wymieniła: bialy strój dziewczyny, takie same buty i długie rękawiczki, ciemnobrązowe oczy i takie same kręcone włosy, wiedziała, że były jeszcze jakieś niuanse stroju, jednak nie potrafiła tego opisać.
- To niewiele. - stwierdziła Luna. - Pamiętasz może coś charakterystycznego?- Minako pochyliła głowę, wszystko pamiętała jak przez mgłę.
- A ty Rei? - tym razem Luna zwróciła się do dziewczyny o kruczoczarnych włosach, która siedziała ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i zmrużonymi oczami wpatrywała się w Minako. Rei spojrzała na Lunę i kiwnęła głową, bez słowa sięgnęła po kartkę papieru i kilkoma sprawnymi ruchami nakreśliła na niej symbol. Popchnęła kartkę przez blat, która sprawnie prześlizgnęła się po stole i zatrzymała tuż przed Minako, która podniosła kartkę i przyjrzała się rysunkowi. Rei znów skrzyżowała ręce i spojrzała wyczekująco na Minako.
- Powinnaś to pamiętać miałaś ją tuż przy sobie. - Minako nie odpowiedziała. - Całkiem możliwe, że jest ona bardziej niebezpieczna od tych stworów w kapturach, a co może oznaczać gdy będzie naszym wro...-
- Skąd ta pewność? - przerwała jej Minako.
- To proste, zakapturzone stwory to pewnie jej poplecznicy, małe przedstawienie i jesteśmy przekonane o dobroci naszej nieznajomej- stwierdziła Rei i machnęła teatralnie ręka.- A od kiedy interesują cię teorie spiskowe? - Minako oparła dłonie o stół i przechyliła się przez niego w kierunku Rei. Reszta dziewcząt z zaskoczeniem przysłuchiwała się wymianie zdań, pomiędzy przyjaciółkami. - Trzeba patrzeć na to realnie, to nie zabawa, powinnaś o tym wiedzieć, zwłaszcza gdy od początku jesteśmy pod kreską. Nie widzisz powagi sytuacji? Rozumiem, że nie byłaś wczoraj w pełni sprawna ale... - Rei przerwała, starała się opanować, spojrzeć na całą sytuację z drugiej strony ale coś w środku ją blokowało.
- A ty widzisz tą powagę?- ironizowała Minako - Szkoda, że w biało - czarnych barwach. Kto jak, kto ale ty Rei powinnaś widzieć więcej- krzyknęła a jej oczy zaszkliły się.
- Właśnie widzę i muszę być ostrożna za naiwnych- wypaliła Rei i tym razem ona przechyliła się przez stół.
- Tak?! To nie ty tam byłaś i to nie ty czułaś jak opuszczają cię siły. Nie ty widziałaś ją z bliska! Czy ty zawsze musisz być podejrzliwa, nie możesz dać nikomu szansy. Traktujesz wszystkich protekcjonalnie!- Minako zerwała się i wybiegła z pokoju natomiast Rei wyglądała jakby ktoś uderzyła ją w twarz. Usagi położyła rękę na ramieniu przyjaciółki, ciemne oczy Rei spojrzały na Usagi.
- Czy ja...?-
- Nie, Rei jesteś wspaniałą przyjaciółka- odparła i uśmiechnęła się ciepło. Rei zerwała się z ziemie i wybiegła z domu rozchlapując wokół siebie kałuże.
- Dajmy im chwile czasu, muszą się pogodzić z tym co się wydarzyło, widziały więcej niż my- spokojny głos Luny sprowadził pozostałe dziewczęta na ziemię. Kotka wskoczyła na stół i przyglądnęła się rysunkowi, tuż za nią pojawił się Artemis.
- Znacie ten znak?- spytała Mako, gdy Luna spojrzała na Artemisa i kiwnęła głową.
- Nie jestem pewny, wydaje mi się, że kiedyś było coś podobnego ale to stara historia.-
- Musimy to sprawdzić, chodźmy - powiedziała Luna do dość ociągającego się towarzysza.
- Nie możemy poczekać?- zapytał niepewnie - Pada. - szepnął - A raczej leje! Nienawidzę deszczu!-
Usagi zakrztusiła się herbatą a Mako chyba zbyt mocno ją uderzyła bo z rąk wyleciała jej filiżanka. Usagi szybko zanurkowała pod aby zetrzeć resztki płyn, uciekając przed karcącym wzrokiem Luny.
-ARTEMIS!!!-
- Dobrze, dobrze- odparł zrezygnowany i chwilę później zniknął w deszczu.

- Przepraszam czy można- nowy głos zabrzmiał w pokoju, dziewczęta odwróciły się zaskoczone. W pokoju pojawiła się wysoka kobieta o długich ciemnych włosach.
- Setsuna?- zdziwiła się Ami- Co ty tu robisz?-
- Przyprowadziłam kogoś, powiedziała tajemniczo i wskazała na drzwi, w których pojawiła się dziewczynka o różowych kucykach.
- Nie wiedziałyśmy czy możemy przyjść, wasze krzyki słychać już z daleka a Rei i Minako nawet nas nie poznały gdy przebiegały koło nas- stwierdziła Chibiusa wchodząc do pokoju. Usagi mocno przytuliła małą przyjaciółkę.
- Tak się cieszę- powiedziała a dziewczynka odwzajemniła uścisk.


***

- Morze jest niespokojne, wody się mieszają- kobieta zamknęła oczy, pozwoliła aby wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy i muskał twarz. Gdy poczuła na swoim ramieniu przyjacielski uścisk otworzyła oczy i spojrzała na swoją towarzyszkę. Spojrzała w dół, kilkanaście metrów pod nią wzburzone fale rozbijały się o kamieniste zbocze klifu.
- Trzeba wracać. -stwierdziła, odpowiedziało jej nieme skinienie.

Tom I - Rozdział 1

Pomocy!

- Było wspaniale!-
- Zgadza się, musimy to powtórzyć. Nie ma to jak spędzenie wolnego czasu nad wodą, a to jest naprawdę świetne miejsce. Niemożliwe, żeby nikt o nim nie słyszał.-
- Byłoby świetnie, gdyby Usagi znowu nie zaspała, a ja nie musiałbym jej ściągać z łóżka- zaznaczyła Rei, obdarzając blondynkę najbardziej niewinnym uśmiechem jaki mógł istnieć. Wszyscy wybuchnęli śmiechem a podmiejski autobus rozbrzmiał żywymi rozmowami. Po powrocie do Tokio paczka przyjaciół rozsiadła się na przystanku. Wieczorne powietrze było zdecydowanie bardziej przyjemne od dusznego i parnego południa, chłodząc rozgrzane ciała.
- Usagi, przestań syczeć -
- To nie moja wina, skóra mnie piesze- odparła ze łzami w oczach.
- Nie zachowuj się jak dziecko - dziewczyna o kruczoczarnych włosach skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła się tyłem do Usagi.
- Rei, jesteś okropna-
Pomału zaczęło się ściemniać, słonce niknęło za horyzontem a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Wyglądało na to, ze i ta noc będzie tak samo bezchmurna jak ostatnie dni.
- Muszę iść- Minako energicznie poderwała się z ławki - Mam jeszcze do załatwienia pewną sprawę- znacząco mrugnęła okiem a widząc zaciekawioną minę swoich przyjaciółek pogroziła im tylko palcem.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Do zobaczenie jutro u Rei- pomachała ręką i skierowała się w stronę parku. Szybkim krokiem przeskakiwała po dwa kamienne schody, powiewając przy tym delikatną sukienką, raz po raz dobiegały ją jeszcze przytłumione głosy dziewcząt. Szybko dotarła na szczyt schodów gdzie znajdował się właściwy sobie park, pełen kolorowych kwiatów i stawem pośrodku. Minako miała zamiar iść jedną z bocznych ścieżek, która najszybciej zaprowadziła by ją do salonu gier, gdzie czekał na nią Motoki wraz z tajemniczą przesyłką. Liście drzew łagodnie kołysały się na wietrze, Minako przystanęła i pochyliła się po stokrotkę, która wypadła jej z dłoni. Gdy to uczyniła tuż nad jej głową przeleciał z ogromną prędkością czarny obiekt, poczuła jak wytworzony pęd powietrza szarpie jej włosy. Dziewczyna zerwała się z ziemi i odwróciła w stronę, którą leciał. Była w stanie dostrzec smugi powietrza wytworzone przez tą niezwykłą energię, energię która nagle zawróciła znów kierując się na obrany cel. W miarę jak zbliżała się, coraz bardziej zmieniała swoją barwę na krwistoczerwoną. Minako znów odskoczyła widząc, że kula leci w jej stronę, zdenerwowana szybko włożyła rękę do torebki w poszukiwaniu komunikatora, jak najszybciej chcąc przekazać co dzieje się w parku.
- Czemu ja zawsze muszę mieć taki bała...- drastycznie przerwało jej silne uderzenie w plecy. Przez chwilę wydawało się jej, że poczuła między palcami Venus Crystal Stick - najcenniejszy przedmiot jaki posiadała. Trwało to jednak zbyt krótko by dało jakikolwiek efekt, niewielka torebka wypadła z dłoni dziewczyny rozsypując całą swoją zawartość wokół siebie a pióro transformacji potoczyło się daleko. Kula rozbłysła jasnym światłem gdy przemknęła przez ciało swojej ofiary. Ostatkiem sił z ust Minako wydobył się chrapliwy dźwięk rozpaczliwie wzywający pomocy, a w sercu nadzieja, że przyjaciółki, wciąż siedzą u kilkanaście metrów niżej.

W oddali czarna postać powoli unosiła się i opadała dryfując w powietrzu. Obserwowała jak bezwładne ciało dziewczyny unosi się pomimo grawitacji a, wyglądająca jak szklana, kula wypełnia się drobnym srebrzystym pyłem.

***

Słyszałyście? Coś się dzieje w parku.- Mako poderwała się z miejsca uważnie nasłuchując.
- Jesteś pewna? -
- Nie ma na co czekać, idziemy - Rei odparła zdecydowanie i ruszyła ku schodom, którymi kilka minut temu szła jej przyjaciółka. Momentalnie poczuła niepokój , ten sam, który nie opuszczał jej od dłuższego czasu. Nikomu o tym nie wspominała, nie chciała, żeby ktokolwiek się martwił a już na pewno Usagi. Spojrzała ukradkiem przez ramie, tuż za nią biegła jaj najbliższa przyjaciółka, jej niebieskie oczy skupiły się na szczycie schodów...

Proszę nie teraz

Desperacka myśl przemknęła przez nią niczym strzała. Tak mało czasu upłynęło od ostatniego starcia z Galaxią.

Ona nie jest jeszcze gotowa, musi mieć czas...
Nie ma już czasu

Kolejna myśl zaskoczyła ją, miała wrażenie jakby te słowa, jej ustami wypowiedział ktoś inny.
-Jesteśmy- szepnęła Ami ostrożnie wychylając się zza drzewa. Lata bycia wojowniczką wywarły na niej nieodwracalne piętno - ostrożność i chłodne kalkulowanie było jej chlebem powszednim. Poczuła na sobie przytłumiony oddech pozostałych, wiec były w komplecie.Usagi delikatnie odgarnęła gałązkę i rozglądnęła się po placu. W oddali dostrzegła majaczący w delikatnym, srebrzystym blasku postać.
-Minako-chan- szepnęła. Zasłoniła drżącą ręką usta widząc unieruchomione ciało przyjaciółki, wygięte w groteskowej pozie jakby oplatała jej niewidoczna roślina. Wprawnym okiem dostrzegła minimalny ruch postaci i była w stanie przysiąc, że jej przyjaciółka patrzy na nią.
-Pomocy- cichy szept zadzwonił Usagi w uszach.
-Ten szept-
-Dziewczęta, transformacja-


***

Pomocy, pomocy, pomocy...

Ciągle ten uporczywy głos.

Pomocy, pomocy, pomocy.

Usagi stała sama pośrodku polany, rozejrzała się wokół, nieboskłon usiany gwiazdami zdawał się być na wyciągnięcie ręki. Powoli uniosła rękę, miała nieodpartą chęć uczynienia tego, być może to jedyna okazja sięgnięcia gwiazd.

Dlaczego?

Usagi zawahała się, ręka zastygła w powietrzu. Cichy płacz dobiegał z gwiazd.
-Kim jesteś?-zapytała miękko. - Skąd znam twój głos, dlaczego ciągle mi się śnisz? -
Głos ucichł, podmuch wiatru sprawił, iż różowa piżama Usagi zafalowała. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Polana zniknęła teraz zewsząd otaczały ją gwiazdy, a kilka galaktyk stanowiło jaśniejszy punkt na czarnym niebie.
-Ami pewnie wiedziałaby gdzie jest- głupio szepnęła do siebie.- Kim jesteś? - powtórzyła swoje pytanie.

Przepraszam

-Nie przepraszaj, mogę ci pomóc?-

Nikt mi nie może pomóc.

Gorycz i szorstkość zastąpiła początkowo ciepły głos. Usagi poczuła na twarzy lekki powiew wiatru przemykający się pomiędzy gwiazdami, wiedziała już, że tajemnicza postać, kimkolwiek ona była opuściła to miejsce.
- Gdybym tylko inaczej z nią porozmawiała... Pomogę Ci- szepnęła i położyła dłoń na sercu.
-Usagi! Usagi! Na co czekasz, zmień się!- podniesiony głos wyrwał ją z zamyślenia.
-Dlaczego ciągle mi się to przypomina? - powiedziała do siebie.
- Usagi, o czym mówisz?- Sailor Mercury położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki, kilka postaci wybiegło na plac, podniesione głosy mieszały się ze sobą.
-Minako- Usagi momentalnie otrzeźwiała - Moon Eternal Make-up!-


***

- Minako! - krzyknęła Sailor Moon wybiegając z zarośli na zalany srebrzystym blaskiem plac. Szybko rozejrzała się wokół. Plac na którym się znajdowały, zbudowany był na zasadzie koła, pośrodku którego uwięziona była Minako, na obrzeżach ustawione był niskie, kamienne ławki, tuż obok jednej z nich, naznaczonej już upływem czasu, stały cztery wojowniczki w marynarskich mundurkach. Sailor Moon przystanęła, toteż szybko wyprzedziły ją Mars i Jupiter biegnące w kierunku uwięzionej postaci. Ich sprawne zmysły szybko wychwyciły ruch - z prawej strony nadlatywała kolejna, tego wieczoru czarna kula, dziewczęta szybko odskoczyły pozostawiając tor jej lotu bez żadnych przeszkód. Mars utkwiła wzrok w zaklęciu, zastanawiała się bowiem, czy to zapowiedź nowej walki.

Nie inaczej...

Kolejny raz tego dnia usłyszała, a raczej poczuła w swym sercu wewnętrzny głos. Rozejrzała się dokoła, wyraźnie czuła czyjąś obecność, kogoś znacznie potężniejszego....
- Uważaj!-
Usagi usłyszała krzyk a następnie upadła na ziemię powalona ogromnym ciężarem. Uderzenie sprawiło, że zabrakło jej tchu. Chwile później dotarło do niej co było przyczyną jej upadku
- Merkury, jesteś strasznie ciężka- wydyszała widząc nad sobą znajomą twarz, energicznie potarła obolałe ramię,
- Wybacz.- odparła Ami uważnie obserwująca dalszy lot kuli. Szybko podniosły się z ziemi gdyż kolejne kule leciały w ich kierunku. Nasilony atak sprawił, że dziewczęta zostały rozdzielone ale pomimo tego i tak żadna z nich nie mogła dostać się do uwięzionej Minako. Merkury szybko zerknęła na ekran swojego komputera, zawsze gdy nie widziała, żadnego rozwiązania mogła na niego liczyć. Szukała swoistego rodzaju punktu zaczepienia który wskazał by jej drogę. Kilka zaklęć dziewcząt unicestwiło kule, jednak nie zdawało się to na wiele, gdyż wciąż pojawiały się nowe. Sprawne palce dziewczyny szybko przyciskały kolejne klawisze, Merkury uniosła ekran i szybko się obróciła. Od samego początku gdy pojawiła się na placu uderzyła ją jedna rzecz _ nigdzie nie widziała przeciwnika, o ile mogło to być wytłumaczalne na początku to teraz gdy zewsząd słychać było świst powietrza przecinanego przez nieznane im zaklęcia, teza, że przeciwnik zniknął po ataku na Minako momentalnie upadała, jednego była pewna, to nie mogły być samoistne twory. Jeszcze raz przepadała teren placu za pomocą komputera, wdzięczna w duchu pozostałym wojowniczką, które umożliwiły jej pracę, ponieważ gdy stała nieruchomo pośrodku placu była łatwym celem.
- Tu musi być coś, coś czego nie widzimy - zdyszana Sailor Mars krzyknęła przez plac. Ami kiwnęła głową. - Jupiter! Za tobą! - krzyknęła instynktownie gdy na ekranie, tuż za zarysowaną sylwetką wojowniczki, pojawiło się dziwne zawirowanie.Ostrzeżenie poskutkowało, gdy szybkie i celne zaklęcie pomknęło z zawrotną szybkością a następnie rozprysło się niczym po zderzeniu z niewidoczną ścianą. Głuchy trzask wypełnił plac a ułamek sekundy później z tego samego miejsca unosił się szary z każdą chwilą blednący dym.
- No i załatwione - radośnie krzyknęła Sailor Moon i natychmiast pobiegła w kierunku Minako, nie udało jej się przebyć nawet połowy drogi dzielącej jej od przyjaciółki gdy desperackim rzutem na ziemię uchroniła się przed zranieniem. Odetchnęła głęboko i uniosła głowę spojrzawszy przed siebie, niebieskie oczy rozszerzyły się gdy tuż przed sobą zobaczyła kilka czarnych zaklęć. Usagi krzyknęła przeraźliwie, zwracając tym samym na siebie uwagę pozostałych wojowniczek, odruchowo podniosła ręce i zacisnęła oczy, czekając co się wydarzy.

Delikatny wiatr rozciągnął nad placem ogromne ilości drobniutkiego piasku. Sailor Moon otworzyła oczy, poczekała aż przyzwyczają się do jasnego światła. Rozejrzała się dokoła, nie dostrzegła jednak nikogo, nawet wybrukowany plac zniknął z zewsząd otaczał ją jaśniejący blask i nienaturalna cisza. Ostrożnie podniosła rękę, z fascynacją obserwując jak drobinki złota delikatnie przelatują pomiędzy palcami.

Minako ostatkiem sił podniosła głowę, każdy nawet najmniejszy ruch sprawiał, że przez jej ciało przebiegała fala mdłości, wytężyła wzrok widząc przed sobą niewyraźny zarys postaci, ciężkie powieki opadały nie pozwalając jej na kontakt z rzeczywistością. Poczuła jak nieznana jej siła, utrzymująca ją w powietrzu słabnie a napięte i zbolałe mięśnie znajdują ukojenie. Czując grunt uśmiechnęła się lekko i otwarła oczy, zamglony wzrok nie pozwalał dziewczynie na wiele toteż zamrugała kilkakrotnie.
- Spokojnie, nic ci nie będzie- nieznany Minako głos sprawiła, iż poruszyła się nerwowo.
Jak na komendę odmawiające posłuszeństwa ciało zareagowało. Tuż nad sobą zobaczyła , nieznaną postać w białym stroju, zdezorientowana omiotła szybko ją wzrokiem. Jednak to co skupiło największą uwagę znajdowało się w ręku nieznajomej. Przeźroczysta kula wypełniona prawie do pełna delikatnie unosiła się i opadała. Srebrzysty pył migotał odbijając otaczającą je poświatę. - To chyba należy do Ciebie - odparła nieznajoma. Kula pękła i ku Minako spłynął srebrzysty strumień, momentalnie sprawiając, że wraciły jej siły. - I to też - teraz w jednej dłoni dziewczyny widniała torebka a w drugiej Venus Crystal Stick - Mam nadzieję, ze zebrałam wszystko. Ale zaraz będzie tu porządek, więc odnajdziesz swoje rzeczy. - nieznajoma nie zdawała sobie najwyraźniej sprawy z wagi trzymanego przedmiotu.
- Dziękuje - odparła Minako - Kim jesteś ? -
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Stój - dobiegł ich zdecydowany głos, ku nim biegła Sailor Mars ze wzrokiem utkwionym raz w nieznajomej a raz w przedmiocie, który trzymała w ręce. Zaskoczona dziewczyna wypuściła z dłoni torebkę, która ponownie rozsypała swoją zawartość, natomiast Venus Crystal Stick spadło wprost w ręce swojej właścicielki. Gdy Minako znów spojrzała w kierunku dziewczyny już jej nie było, wciąż ciągnięty delikatnym wiatrem piasek zaczynał słabnąć, najpierw pojawiła się kostka brukowa a stopniowo pojawiały się kolejne elementy krajobrazu aż wszystko wróciło do normy.
- Merkury widziałaś jak one wyglądają ? - Minako zobaczyła Mako i Ami biegnące w jej kierunku i żywo rozmawiając, Ami potrząsnęła głową.
- Minako-chan! Tak się cieszę - Usagi rzuciła się jej się na szyje i mocno ją przytuliła.- Co to było ? -
- Ważniejsze jest kto to był - odparła Mars, wciąż wpatrzona w miejsce gdzie najprawdopodobniej zniknęła nieznajoma.
- Mars, co ty chcesz jeszcze wiedzieć, ja nie chciałabym oglądać jeszcze raz tych stworów w kapturach. - stwierdziła Jupiter i pochyliła się nad Minako. -No moja droga, dasz rade wstać ? - zapytała wyciągając rękę ku przyjaciółce.
Właśnie chodźmy stąd, jutro o tym porozmawiamy - szepnęła Sailor Moon podchodząc do wojowniczki w czerwonym mundurku.
- Rei...? - spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę.
- Masz rację chodźmy. - sucho stwierdziła nie patrząc w oczy Usagi.

sobota, 23 maja 2009

Tom I - Prolog

Był ciepły, letni wieczór. Księżyc właśnie wschodził a delikatny wiatr wprawiał liście w ruch - byłaby to najzwyklejsza noc, gdyby nie pewne niezwykłe wydarzenie.
Ciche uderzenia obcasów, delikatnie dryfowały wybrukowanymi alejkami, wijącymi się wśród drzew, mężczyzna równomiernym krokiem kierował się ku okrągłemu placykowi. Pośrodku niego znajdował się niewielki staw, woda delikatnie falowała, muskana wiatrem srebrzyła się odbijając usiane gwiazdami niebo, na obrzeżach placu, w pobliżu linii drzew ustawione był kamienne ławki. Mężczyzna usiadł na jednej z nich i spojrzał w bezchmurne niebo a jego twarz mimo, iż ukryta w mroku emanowała podnieceniem, sprawiał wrażenie człowieka wyraźnie na coś czekającego. Kolejne minuty mijały leniwie, gdzie nie gdzie na niebie pojawiały się niewielkie obłoki zasłaniające kilka drobnych gwiazd. Ciągle jednak, oczy wędrowca utkwione były wysoko - ani razu nie pozwolił sobie na oderwanie od niego wzroku.

Delikatna kobieca dłoń oparła się o chropowatą korę stojącego w pobliżu drzewa, szczupłe palce o jasnej pergaminowej skórze przesunęły się wyżej, gdy wystąpiła nieznacznie do przodu. Teraz delikatne światło księżyca ześlizgnęło się po niej, oświetlając jej twarz i sylwetkę, kilka niedużych kroków sprawiło, że znalazła się na placu a pod bosymi stopami poczuła chropowatą kostkę, którym był wyłożony plac. Długie kruczoczarne włosy, zaplecione były w luźny warkocz związany czarną tasiemką, przetykaną delikatną srebrzystą nicią. Czarna aksamitna suknia delikatnie opinała się na jej ciele zarysowując talię i biodra. Kilka czarnych kosmyków powiewało na wietrze w pobliżu jej twarzy. Rozszerzana suknia w kształcie odwróconego kielicha również powiewała, raz po raz odsłaniając bose stopy. Przechyliła głowę i spojrzała na mężczyznę siedzącego na ławce, po drugiej stronie placu. Podniosła dłonie i objęła nimi zawieszony na szyi medalion, jeszcze raz spojrzała na nieświadomie towarzyszącego jej człowieka. Na nieprzeniknionej twarzy pojawił się uśmiech, czarne oczy pojaśniały. Przycisnęła medalion do piersi i zamknęła oczy, cicho wyszeptała tylko sobie znane słowa. Nie była już wstanie powiedzieć jak często to robiła, to był jej swoisty rytuał.

Cieszę się, że Cię widzę... Ile minęło czasu, od upadku wieży...?

Wyglądało na to, że i ona popadła w zamyślenie gdy skierowała wzrok na usiane gwiazdami niebo, oczy zaszkliły się, sprawiały wrażenie jakby rozbłysły tysiącami gwiazd. Mimo, iż wykonywała swoją powinność od początku świata zawsze przeżywała to tak samo. Ten dar był jednocześnie jej przekleństwem, zwłaszcza teraz gdy dotyczyło to ich. Tyle wspomnień, pamiętała każdy, najmniejszy element, najdrobniejszą chwilę ich życia - pomimo , iż kochała wszystkich, bez wyjątku, pomimo, iż bywała okrutna...

Tak musi być. Uważają mnie za dobro i zło. Miłość i nienawiść.

Ale tak nie było.

Jestem....

Przestań. - gdzieś w głębi odezwał się głos. - Nie zaczynaj znowu, to już staję się nudne. - Obok kobiety stała mała dziewczynka, w takiej samej czarnej sukni. Te same oczy, włosy zaplecione w taki sam warkocz, gdyby nie wzrost wyglądałaby jak swoje lustrzane odbicia.
- Chodźmy już - mimo, zdecydowanego i szorstkiego tonu sięgnęła ku dłoni kobiety, delikatnie ją obejmując.
Bystre oczy dziewczynki wpatrywały się teraz w mężczyznę siedzącego po drugiej stronie placu. Wiatr wzmagał się coraz bardziej, teraz na wietrze trzepotała jego peleryna, głośny szelest liści sprawił, że zerwał się z ławki i podszedł na środek placu, szukając miejsca gdzie nie przegapi najmniejszego wydarzenia - nie wiedział bowiem czego może się spodziewać, na co właściwie czeka.
Dziewczynka zmrużyła oczy.
Czy to...? -
Chodźmy _ kobieta delikatnie pociągnęła swoją małą towarzyszkę za sobą, nie spojrzała jednak na nią, jej wzrok utkwiony był gdzieś daleko, poza zasięgiem kogokolwiek.
O co chodzi?
Nie, nic. Chodźmy siostrzyczko - odparła i wtuliła się w suknię kobiety. Szybko spojrzała przez ramię do tyłu, mężczyzna stał tam gdzie ostatnio, c hociaż dla niego, odkąd przybył, minęł już długie minuty.
Znów był sam.
Niebo pojaśniało, pojawiła się rozległa zorza a kilka gwiazd przecięło nieboskłon, w tym jedna, ta najważniejsza... zamigotała i zawirowała kilka krotnie, po czym delikatnie zsunęła się za horyzont. Mężczyzna szybko obrócił się i wbiegł do lasu, znikając w mroku drzew. Ciepła i spokojna noc powróciła do górnego parku w Tokio.